W sobotę do tej listy doszli dwaj kolejni zawodnicy: Antoine Griezmann i Juanfran z Atletico Madryt.
Zawsze staję po stronie takich pechowców. Owszem, bywa, że kiedy jestem po stronie drużyny, która wygrywa w wyniku czyjegoś nieszczęścia, to najpierw udaję, że mnie to nie interesuje, bo – jak mówią od 150 lat światłe futbolowe umysły – taka jest piłka. Po chwili jednak przychodzi refleksja, rodzaj empatii z nieszczęsnym strzelcem. Staram się znaleźć w sytuacji jego, drużyny, jego rodziny. Przeżywałem coś takiego w 1994 roku na stadionie w Pasadenie. Marzyłem, żeby zobaczyć na własne oczy, jak moja kochana Brazylia zdobywa tytuł mistrza świata. Ale kiedy widziałem twarze Baresiego i Baggio, którzy z jedenastu metrów nie trafili w brazylijską bramkę, moja radość zmalała.