Sędziowanie w boksie to problem stary jak ten sport. Oszukiwali, oszukują i będą oszukiwać: te słowa działacza sprzed lat wciąż są aktualne. Na olimpijskim ringu w Rio doświadczyło tego wielu pięściarzy. Najboleśniej Kazach Wasilij Lewit, który w finale wagi ciężkiej (91 kg) pobił aktualnego mistrza świata i Europy Rosjanina Jewgienija Tiszczenkę, ale sędziowie widzieli inaczej. Oszustwo, rozbój, kradzież: każde z tych określeń pasuje do tego, co się stało, ale pierwsze reakcje wpływowych ludzi z Międzynarodowej Federacji Bokserskiej (AIBA) były więcej niż wstrzemięźliwe. A przecież na widowni byli Ching Kuo Wu, szef tej federacji, obok niego siedział Karim Bouzidi, sekretarz generalny AIBA, a ich gościem był tego dnia Thomas Bach, prezydent MKOl.
Nie mógł wybrać lepiej, by na własne oczy przekonać się, jak skorumpowanym sportem jest boks w olimpijskim wydaniu. Werdykt w walce Lewita z Tiszczenką jako żywo przypomniał czasy igrzysk w Seulu (1988), gdzie skandale sędziowskie prawie wyrzuciły boks z programu igrzysk.
Rok później wprowadzono maszynki do liczenia ciosów, które miały uzdrowić amatorskie pięściarstwo, ale było jeszcze gorzej. Sędziowie szybko nauczyli się oszukiwać jeszcze skuteczniej. Dochodziło do tego, że pięściarz wygrywał u każdego z nich, a przegrywał walkę. Tak było na igrzyskach w Barcelonie (1992), gdzie dwukrotny mistrz świata wagi papierowej Amerykanin Eric Griffin przegrał w takich okolicznościach z Hiszpanem Rafaelem Lozano. A wszystko dlatego, że zgodnie z ówczesnymi przepisami, aby cios został zaliczony, minimum trzech z pięciu sędziów musiało nacisnąć przycisk w ciągu sekundy. Jeśli spóźnili się o chwilę, cios był zapisany w ich komputerze, ale nie zaliczano go do punktacji.
Po latach maszynki zlikwidowano i teraz mamy system podobny do tego, który obowiązuje w boksie zawodowym. A tam przecież oszustw też nie brakuje. Wszystko bowiem zależy od ludzi, od tego, czy są uczciwi, nieprzekupni i czy znają się na rzeczy.
Po werdykcie w walce Lewita z Tiszczenką nie spotkałem komentatora, który powiedziałby, że sędziowie mieli rację. Obok, przy stanowisku telewizji irlandzkiej, był znany pięściarz z tego kraju Darren O'Neill. Zapytany, jak ocenia to, co widział, odpowiedział krótko: skandal jakich mało. Jego zdaniem Tiszczenko nie wygrał żadnej rundy. Później podchodzili inni komentatorzy i mówili to samo.