Jeden cios zmienia wszystko

Witalij Kliczko o walce z Albertem Sosnowskim i o tym, dlaczego wybrał właśnie polskiego pięściarza

Publikacja: 31.03.2010 03:32

Jeden cios zmienia wszystko

Foto: ROL

[b]Rz: Czy warto jechać do Gelsenkirchen? Takie pytanie zadaje sobie dziś wielu ludzi. Niektórzy twierdzą, że wynik jest z góry przesądzony, na pańską korzyść oczywiście. Zgadza się pan z tym?[/b]

Witalij Kliczko: Jak będzie wyglądała sama walka, zobaczymy 29 maja. To jest boks i waga ciężka, więc jeden cios może zmienić wszystko. Wiem, że moja porażka byłaby sensacją, ale w historii tej dyscypliny sensacyjnych rozstrzygnięć było mnóstwo. Albert jest młody, silny, głodny sukcesu. Myślę, że przed wejściem na ring mamy po 50 procent szans na wygraną.

[b]Odpowiedź godna polityka. Lider ukraińskiej partii Kliczko-Blok nie mógł odpowiedzieć inaczej. Ale proszę powiedzieć szczerze, co sprawiło, że wybrał pan Sosnowskiego. Nie jest przecież zbyt znany?[/b]

A kogo miałem wybrać? Rosjanin Nikołaj Wałujew to potężny mężczyzna, ponad 10 cm wyższy, 40 kg cięższy. Wydawało się, że będzie idealnym rywalem, ale on myślał o pieniądzach, a nie o tym, by odebrać mi pas mistrza świata. Chciał zbyt dużo, dlatego nasze negocjacje zakończyły się fiaskiem. Anglik David Haye, mistrz WBA, dwukrotnie wycofał się z rozmów, propozycji nie przyjął też Tomasz Adamek. A Sosnowski zgodził się od razu. Tak jak ja siedem lat temu przyjąłem z miejsca propozycję walki z Lennoksem Lewisem, tak on zgodził się walczyć ze mną, nie pytając o pieniądze. Ja wtedy też nie kalkulowałem, choć o pojedynku z najlepszym wówczas bokserem wagi ciężkiej na świecie dowiedziałem się dziesięć dni przed wejściem na ring. I nie zgadzam się z opinią, że Albert nie jest znany. Ja go znałem, jest przecież mistrzem Europy, wywalczył pas, który dziesięć lat temu był w moim posiadaniu.

[b]Co będzie atutem Sosnowskiego?[/b]

Jest młodszy, ale już bardzo doświadczony. Ja jestem stary (Kliczko ma 39 lat – przyp. j.p.), siwieję, lecz wciąż czuję się mocny i nie myślę o porażce. Mam nadzieję, że stoczymy dobrą walkę.

[b]Świetnie promuje pan ten pojedynek. Ale wszyscy wiedzą, że z 39 zwycięskich walk aż 37 rozstrzygnął pan przed czasem. Pod pana ciosami padali pięściarze bardziej utytułowani niż Polak. Będzie pan chciał raz jeszcze wygrać przez nokaut?[/b]

Nokaut przychodzi sam, mówiłem to wielokrotnie. Jak myślisz tylko o nokaucie, to nikogo nie rzucisz na deski. Dlatego myślę tylko o tym, co zrobić, by wygrać. Obronić mistrzowski pas to dla mnie cel sam w sobie.

[b]Kto będzie stał w pana narożniku?[/b]

Stoi ten sam trener od 14 lat, Fritz Sdunek. Dobrze nam ze sobą i nie zamierzam niczego zmieniać. Kiedy wygrywałem swoją pierwszą zawodową walkę w niemieckiej grupie Universum, był w moim narożniku i tak już zostało. To znakomity fachowiec i porządny człowiek. Dariusz Michalczewski, który był już wielką gwiazdą w Hamburgu, kiedy ja zaczynałem, może to potwierdzić.

[b]Jest pan młodym politykiem z wielkimi ambicjami. W realizacji politycznych celów boks nie przeszkadza?[/b]

Raczej pomaga.

Zgadzam się z Nelsonem Mandelą, który powiedział przed laty, że przez sport można zmieniać świat, bo zbliża ludzi, wzbudza emocje. Stoję na czele niewielkiej partii, której członkowie tak jak ja mają nadzieję, że Ukraina stanie się w przyszłości częścią Europy.

I myślę, że walcząc w ringu, też mogę choć trochę do tego się przyczynić.

[i]-wysłuchał Janusz Pindera[/i]

Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?