Pojedynek z 34-letnim Irlandczykiem odbędzie się w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu w nowojorskiej Madison Square Garden. Walka Polaka poprzedzi główne wydarzenie gali organizowanej przez Dona Kinga: starcie Nigeryjczyka Samuela Petera, broniącego tytułu tymczasowego mistrza świata wagi ciężkiej organizacji WBC, z Amerykaninem Jameelem McCline'em.
Według wcześniejszych zapowiedzi tego dnia Peter miał walczyć z pochodzącym z Kazachstanu Olegiem Maskajewem, ale wciąż aktualny mistrz tej organizacji ma problemy z plecami. W pierwszej wersji zamiast Maskajewa miał wystąpić Gołota, ale telewizja ShowTime i władze WBC nie wyraziły na to zgody. Wskazały na McCline'a.
- Nie wysyłajcie mnie jeszcze na emeryturę - mówił podczas konferencji prasowej w Madison Square Garden polski pięściarz w odpowiedzi na słowa Irlandczyka, który chwalił się, że zrobi z nim to samo, co z Mike'em Tysonem. McBride (34 zwycięstwa, 29 przed czasem, pięć porażek, jeden remis) dwa lata temu pokonał Tysona przed czasem, kończąc jego karierę, ale udział własny Irlandczyka w tym historycznym wydarzeniu był niewielki. Tyson przegrał nie z nim, tylko sam ze sobą, bo miał dość życia w ringu.
W walce z Gołotą (39 zwycięstw, 32 przed czasem, sześć porażek, jeden remis) sytuacja wcale nie musi się powtórzyć. Polak, choć od początku zawodowej kariery powtarza, że nie lubi boksu, nie zamierza jeszcze żegnać się z ringiem. Co więcej - wciąż ma nadzieję, że zostanie mistrzem świata. Dwukrotnie, właśnie w Madison Square Garden, był o krok od tytułu. Po raz pierwszy, gdy zremisował z Chrisem Byrdem (kwiecień 2004) w walce o pas organizacji IBF. Po raz drugi, gdy niesłusznie przegrał z Johnem Ruizem (listopad 2004) pojedynek o mistrzostwo WBA.
Ostatni a walka o tytuł (maj 2005) zakończyła się jego klęską. Lamon Brewster rozprawił się w Chicago z Polakiem w 53 sekundy. Gołota chce za wszelką cenę zmazać tę plamę, dlatego wciąż trenuje, zamiast kupić wędkę i jechać na ryby. Tak jak podpowiadał mu Ziggy Rozalski, przyjaciel i doradca polskiego pięściarza. James "Buddy" McGirt, były zawodowy mistrz świata, trener McBride'a(wcześniej trenował też Tomasza Adamka i Gołotę) mówi, że polski pięściarz jest lepszy od Irlandczyka. Dlaczego tak twierdzi, skoro stanie w narożniku McBride'a? Czy to jego recepta na wyzwolenie dodatkowych sił w dwumetrowym rywalu Polaka, zagranie na jego dumie i ambicji?