Sędziowie w Moskwie nie mieli wątpliwości. Punktowali 118:110, 117:111, 117:111 na korzyść Ibragimowa, który zatrzymał pas organizacji WBO. Trzy walki Evandera Holyfielda z Riddickiem Bowe’em przeszły do historii boksu. Tak samo jak pojedynki z Mikiem Tysonem, Michaelem Moorerem, Lennoksem Lewisem i z George’em Foremanem. Nigdy nie unikał trudnych wyzwań. Przegrywał i wracał, by zwyciężyć. Dlatego Ameryka wciąż go szanuje i wierzy, że mimo porażki w Moskwie jeszcze zobaczy Holyfielda w ringu. A on te nadzieje podsyca, choć wkrótce skończy 45 lat.
Sześć dni przed urodzinami walczył o piąty tytuł mistrza świata wagi ciężkiej. Jego rywal, 32-letni Rosjanin Sułtan Ibragimow (22 zwycięstwa, 17 przed czasem, jeden remis, żadnej porażki), pas organizacji WBO zdobył kilka miesięcy wcześniej w pojedynku z Amerykaninem Shanonem Brigg- sem. Walka z Holyfieldem była dla niego wielką szansą promocji i zarobienia jeszcze większych pieniędzy. Według jednych Ibragimow dostał za sobotni pojedynek 8 mln dolarów, źródła rosyjskie mówią o 5 mln. Holyfield według tych danych miałby zarobić odpowiednio 5 lub 2 mln dol.
Rosjanin przez 12 rund nawet przez chwilę nie dał sobie odebrać inicjatywy. Pojedynek toczył się według jego reguł. Leworęczny Ibragimow był szybszy i to zadecydowało o przebiegu walki. Ani razu nie dał się sprowokować. Pokazał boks inteligentny, idealnie dostosowany do możliwości własnych i rywala.
Holyfield zrobił wszystko, by zneutralizować przewagę Ibragimowa. Ważył zaledwie 95 kg, bo chciał dorównać mu szybkością, ale nie był w stanie. Atakował, próbował trafiać lewym sierpowym, bić prawą ręką, kontrować, ale mistrz organizacji WBO był nieuchwytny, konsekwentnie unikając ciosów w półdystansie.
Ibragimow, srebrny medalista olimpijski z Sydney (2000), medalista mistrzostw Europy i świata, potwierdził, że nie zamierza być aktorem drugoplanowym w gronie rosyjskojęzycznych asów wagi ciężkiej. Jego kolejnym przeciwnikiem będzie zapewne tymczasowy czempion organizacji WBC Nigeryjczyk Samuel Peter, ale wcześniej czy później przyjdzie czas na konfrontację z Władimirem Kliczką (IBF), Rusłanem Czagajewem (WBA) lub Olegiem Maskajewem (WBC), jeśli ten ostatni wróci do zdrowia. Holyfield, pomimo porażki, nie zamierza kończyć kariery. Chce walczyć, wierzy, że dopnie swego i jeszcze będzie mistrzem. – A jeśli Bóg zechce, to mogę umrzeć w ringu – odpowiada tym, którzy radzą mu, by przeszedł na emeryturę.