Chcemy spełniać marzenia

Pomocnik Wolfsburga, Jacek Krzynówek dla „Rz” o karierze w stylu amerykańskim, swojej stopie, rozbudzonych nadziejach i kolejce do strzelania rzutów karnych

Aktualizacja: 03.06.2008 13:35 Publikacja: 03.06.2008 03:58

Chcemy spełniać marzenia

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Przed wylotem do Austrii spotkaliście się z premierem Donaldem Tuskiem. Czego wam życzył?

Jacek Krzynówek:

To była sympatyczna rozmowa, bez składania zbędnych deklaracji. Naszym celem minimum jest wyjście z grupy i na razie nie ma sensu nawet marzyć o finale, na który pewnie przyjechałby premier. Każdy mecz gramy jak o życie, czujemy się podekscytowani tym, że jesteśmy pierwszymi polskimi piłkarzami, którzy zagrają na mistrzostwach Europy. Chcielibyśmy nie dać plamy.

Nadzieje kibiców są bardzo rozbudzone, a rywale w grupie trudni.

Nawet Austria, teoretycznie najsłabsza drużyna mistrzostw, przygotowuje się do turnieju od miesięcy i nie można w ciemno zakładać, że z nią wygramy. Trzeba wierzyć w sukces, w to, że jesteśmy lepsi, potrafimy pokonać najsilniejszych. Tyle tylko, że trzeba to pokazać na boisku, a nie poprzez zapowiedzi czy groźby na łamach prasy.

Dla pana mecz z Niemcami będzie szczególny?

Podchodzę do niego jak do każdego innego. Chcemy ich pokonać po raz pierwszy w historii.

A nie chce pan udowodnić Feliksowi Magathowi, że mylił się, trzymając pana na ławce rezerwowych w Wolfsburgu?

W ogóle o nim nie myślę, odciąłem się od tego, na mistrzostwach nie interesują mnie żadne kluby. Wyróżnienie, honor – to mocne słowa, może czasem nadużywane, ale proszę mi uwierzyć, że gra z orzełkiem na piersi, wysłuchanie hymnu czy świadomość, że kibicuje nam blisko 40-milionowy naród, mobilizują jak nic innego. Kilku innych piłkarzy też miało problemy z miejscem w podstawowych jedenastkach swoich klubów, jednak grając w kadrze, nie chcemy niczego udowadniać naszym trenerom. Chcemy spełniać marzenia, swoje i kibiców. Nawet jeśli naszej wiary w sukces nie da się racjonalnie uzasadnić.

14 lat temu przechodził pan z LZS Chrzanowice do RKS Radomsko. Przemknęło panu wtedy przez myśl, że za jakiś czas będzie jednym z najważniejszych piłkarzy reprezentacji Polski?

Nawet nie śmiałem o tym marzyć. Moja przygoda z piłką to ewenement. Grałem na dwóch mundialach, teraz przygotowuję się do występu na mistrzostwach Europy, a przecież jestem skromnym chłopakiem z małej wioski, który pierwszego profesjonalnego trenera miał w wieku 18 lat.

Mecz z Niemcami będzie dla mnie jak każdy inny. Nie muszę nic nikomu udowadniać

Ludzie mówili, że na wielką karierę jest już za późno, a ja teraz dzięki temu mimo 32 lat czuję nadal głód piłki, rozgrywanie meczów sprawia mi wielką przyjemność. Są oczywiście chwile zwątpienia, złości, kiedy trener w klubie na mnie nie stawia, ale wtedy przypominam sobie bardzo mądre powiedzenie, że łatwo wejść na szczyt, ale trudniej się na nim utrzymać. Hollywood filmu o tym nie nakręci, ale dla mnie to, co osiągnąłem, jest niewiarygodne.

Nie boi się pan kolejnego wielkiego rozczarowania? Ostatnio potraficie grać w eliminacjach, ale na turniejach po dwóch meczach nie macie już szans na wyjście z grupy.

Muszę być optymistą. Nie po to tak ciężko pracujemy, żeby potem spuszczać głowy i przyznawać się do słabości. Wiem, że Niemcy rozpoczęli już jakąś wojnę w mediach, że zmyślają wypowiedzi Leo Beenhakkera, ale nie zaprzątam sobie tym głowy. Nie czytam ani polskich, ani niemieckich gazet. Dla mnie liczy się tylko to, jak oceni moją grę trener. Nie lubię też wypowiadać się przed meczami, bo wolę mało mówić, a dużo robić na boisku.

Nie czytał pan nawet o swoim nowym pseudonimie – „Wielka Mała Stopa”?

To akurat do mnie dotarło. Stopę rzeczywiście mam małą, ale widocznie cenną. To dla mnie miły pseudonim.

Mecz z Niemcami będzie dla pana 80. spotkaniem w reprezentacji.

Miło byłoby go uczcić na przykład golem, już 16. w kadrze. Jeszcze brakuje mi trochę świeżości, pokazał to mecz z Danią w Chorzowie, gdzie przy słońcu i wysokiej temperaturze nie mieliśmy, zwłaszcza w pierwszej połowie, zbyt dużej ochoty na bieganie. Do spotkania z Niemcami zostało jednak jeszcze kilka dni i mam nadzieję że wrócimy do optymalnej dyspozycji. Zawsze byłem samokrytyczny i wiem, że stać mnie na dużo więcej. Beenhakker też to wie. Odpowiedzialność, jaka spoczywa na nas, doświadczonych zawodnikach, jest bardzo duża, ale musimy jakoś ciągnąć ten wózek.

Kontuzjowani zdążą się wyleczyć?

Michał Żewłakow nie chciał grać z Danią, żeby nie ryzykować, Wojtek Łobodziński zagrał i wraca do formy. Nie wiem, czy uda się Kubie Błaszczykowskiemu, bo na razie trenuje indywidualnie. Musimy czekać, sytuacja zmienia się z dnia na dzień.

Który jest pan w kolejce do strzelania rzutów karnych?

Drugi. Ale proszę nie wyciągać wniosków z tego, że w Chorzowie karnego nie wykorzystał Maciej Żurawski. Cristiano Ronaldo też nie trafił i w następnym meczu znowu próbował. Żurawski jest doświadczonym piłkarzem i na pewno poradzi sobie w takiej sytuacji na stadionach w Austrii.

Jacek Krzynówek, urodzony 15 maja 1976 roku w Kamieńsku, zawodnik LZS Chrzanowice, RKS Radomsko, Rakowa Częstochowa, GKS Bełchatów, 1. FC Nuernberg, Bayeru Leverkusen; od 2006 roku w VfL Wolfsburg. W reprezentacji Polski rozegrał 79 meczów i strzelił 15 bramek. Debiutował 10 listopada 1998 w spotkaniu ze Słowacją (3: 1). Uczestnik MŚ 2002 i 2006 (6 meczów)

Rz: Przed wylotem do Austrii spotkaliście się z premierem Donaldem Tuskiem. Czego wam życzył?

Jacek Krzynówek:

Pozostało 98% artykułu
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Sport
Zmarł Michał Dąbrowski, reprezentant Polski w szermierce na wózkach, medalista z Paryża
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska