Austriacy na pewno rozegrają w swojej stolicy trzy mecze grupowe, ale czy stać ich na coś więcej – pokaże niedzielny mecz z Chorwacją. Do tej pory obie drużyny mierzyły się ze sobą trzy razy, Austriacy przegrali wszystkie mecze, w tym dwa razy na stadionie w Wiedniu.
Niedzielne spotkanie z Chorwacją traktują jako najważniejsze w mistrzostwach, bo według nich zdecyduje o tym, kto zajmie drugie miejsce. Za faworytów do zwycięstwa w grupie uważają Niemców, kandydatów na ostatnie widzą w Polsce.
Josef Hickersberger nie ma wielu asów w rękawie. Jego drużyna w klasyfikacji FIFA zajmuje 92. miejsce, daleko za Iranem czy Gwineą, tuż za Mozambikiem. Trener unika rozmów o taktyce, na treningach tak często zmienia ustawienie, że nawet sami piłkarze za bardzo nie wiedzą, na jakiej pozycji będą grać.
Za największą gwiazdę austriackiego zespołu uchodzi Andreas Ivanschitz z Panathinaikosu Ateny, od którego dyspozycji będzie zależało wiele, jednak tak naprawdę dla Austriaków znaczenie ma przede wszystkim to, że grają u siebie. W historii mistrzostw tylko raz zdarzyło się, by gospodarz nie wyszedł z grupy. Była to Belgia w 2000 roku.
Chorwaci jadą do Wiednia po zwycięstwo. – Jesteśmy od nich lepsi, to nie ulega wątpliwości. Nie powinniśmy mieć problemu ze zdobyciem trzech punktów. Jedyny ich atut to własna publiczność – mówił wczoraj Dario Srna. Trener Slaven Bilić stwierdził, że skoro jego drużyna myśli nawet o mistrzostwie Europy, nie może pozwolić sobie na wpadkę na inaugurację.