W „Casa Azzurri” wyłączono nawet klimatyzację. Tak mile widziani wcześniej goście teraz chcą wyjść na zewnątrz zaraz po przekroczeniu progu siedziby włoskiej reprezentacji pod Wiedniem.
Jest duszno nie tylko z powodu upału, duszna zrobiła się także atmosfera po przegranym ćwierćfinale z Hiszpanią. Gościnność zamieniła się w obojętność, nawet kucharz nie przygotował żadnego makaronu, sponsorzy zwijają swoje stanowiska.
Na konferencję prasową przyszedł tylko trener Roberto Donadoni. Przechodząc kilkadziesiąt metrów po niebieskim dywanie, dostał nawet brawa, kilka razy zatrzymał się przy kibicach i złożył podpis na zdjęciu czy koszulce. Na specjalnie zmartwionego nie wyglądał.
Jak na Włocha, tłumaczył się dość nieporadnie, bo zrzucać winę na loterię w postaci karnych w przypadku porażki mogliby ewentualnie Hiszpanie, którzy chociaż próbowali ich uniknąć. Zawodnicy Donadoniego przez cały mecz wydawali się marzyć o końcowym gwizdku przy bezbramkowym wyniku.W „Casa Azzurri” zaraz przy wejściu leżą najważniejsze włoskie gazety. Tytuły są tak wielkie, że można je przeczytać nawet się nie zatrzymując.„Tutto finito!” (Wszystko skończone) – krzyczy z pierwszej strony „La Gazzetta dello Sport”. Meczowi z Hiszpanią poświęcone jest 14 stron. Zapatrzeni w swoich piłkarzy kibice i dziennikarze nie chcą w ogóle dostrzec, że ich reprezentacja nie miała do zaoferowania nic więcej niż nudę.
– To był mecz naznaczony cierpieniem. Hiszpanie bardziej atakowali, ale my trwoniliśmy okazje – pisze dziennik, chociaż trwonionych okazji nikt poza Włochami sobie nie przypomina.