Mediolan tylu banitów naraz jeszcze nie przygarnął: niechcianego w Barcelonie Zlatana Ibrahimovicia, szukającego utraconej wartości Robinho czy Kevina Prince’a-Boatenga, który lubił kiedyś w Berlinie rozbijać lusterka w samochodach, a później pozować do zdjęć z młotkiem. Cała trójka zacumowała w Milanie latem, szybko zaskarbiła sobie sympatię kibiców, wypływając z Milanem na głębokie wody Serie A. Cassano, ostatni okręt wojenny, dołączył dwa tygodnie temu. Uciekł z Sampdorii, która w październiku zawiesiła go w prawach zawodnika, gdy naubliżał przy kolegach z drużyny prezydentowi Riccardo Garrone. Prezydent uparł się, by piłkarz reprezentował z nim klub na jednej z uroczystości.
Cassano miał inne zdanie. On nie uznaje żadnych autorytetów. W każdym klubie wcześniej czy później okazywał się przekleństwem. Urodził się 12 lipca 1982 roku, dzień po triumfie Włochów na mundialu w Hiszpanii. Wychowywała go tylko matka, ojca nigdy nie poznał. Jak sam przyznaje, gdyby nie został piłkarzem, skończyłby jako kryminalista.
Kłopoty sprawiał od samego początku. Już w Bari, gdzie spóźniał się na treningi, bo wiedział, że i tak jest najlepszy i nikt go nie wyrzuci. Odszedł po spadku klubu do drugiej ligi. Roma za 19-letniego Antonia zapłaciła ok. 30 mln euro. Najdroższy nastolatek włoskiego futbolu na boisku czarował i prowokował. Kłócił się z weteranami zespołu, po stolicy rozbijał się ferrari, bez prawa jazdy. Nie chciał przedłużyć umowy, więc rzymski rozdział kariery kończył na ławce i trybunach.
Diego Maradona widział w nim swojego następcę. W Realu, do którego trafił w 2006 roku za jedyne 5 mln euro, przyćmił go jednak blask innych gwiazd (m.in. Zinedine’a Zidane’a i Davida Beckhama), był tylko rezerwowym, oskarżał klub o mobbing. O Fabio Capello, który chorobę przeszkadzającą mu w zrobieniu wielkiej kariery zdiagnozował jako „Cassanata”, mówił, że jest fałszywy jak pieniądze z Monopoly.
Z reprezentacją też nie zawsze było mu po drodze. Na młodzieżówkę się obraził, bo chciał grać w ataku, a Claudio Gentile kazał mu się cofnąć do pomocy. W dorosłej kadrze debiutował u Giovanniego Trappatoniego, w listopadzie 2003 roku. W przegranym meczu z Polską (1:3) na stadionie Legii był najlepszym zawodnikiem, strzelił gola. Jako jeden z nielicznych nie zawiódł również na Euro 2004, w Portugalii zdobył dwie z trzech bramek dla zespołu. Włosi wrócili do domu już po fazie grupowej.