W scenariuszu tego widowiska było wszystko. Elegancja i siła fizyczna, niewyobrażalna szybkość i bogactwo kończących uderzeń. Dramaturgia spektaklu, jaką można zadziwić niejednego mistrza reżyserii.
Końcowy wynik przyjąłem niczym chichot historii. Dyskutowano ostatnio, czy Roger Federer jest już tenisistą wszech czasów, czy dopiero nim zostanie po tym finale. Miał być pierwszym tenisistą od 120 lat, który sięgnie po szóstą z rzędu koronę Wimbledonu. Miał jeszcze w tym roku dogonić Samprasa z jego 14 tytułami Wielkiego Szlema. Dziś dyskutanci apologeci nie wiedzą, czy pokonany jest królem. Na wszelki wypadek liczą punkty, by określić moment, kiedy odda pozycję nr 1.
John McEnroe pięciosetówkę Rafaela Nadala z Rogerem Federerem nazwał meczem wszech czasów. Komentator stacji NBC niedawno sam był gwiazdą Wimbledonu. Jego finał z Bjoernem Borgiem w roku 1980, zwłaszcza niesamowity tie-break w czwartym secie, gdy bronił siedmiu meczboli, to perełka w katalogu londyńskich wspomnień. Kiedy ktoś taki oświadcza, że przez całe życie nie widział nic lepszego, to przyjmuję tę ocenę bez dyskusji.
Sam dość długo uważałem, że nie da się przeskoczyć rywalizacji Pete'a Samprasa z Andre Agassim. Obaj Amerykanie wpadali w trans, od pierwszej sekundy skakali sobie do gardeł, a wyżyny techniczne, na jakie potrafili się wznieść, oszałamiały ekspertów i porywały kibiców. Dziś zaczynam dostrzegać, że można grać lepiej od tych czarodziejów "chodzących po wodzie".
Wygrywając Wimbledon, 22 letni Nadal obalił parę mitów. Fachowcy od techniki powtarzali, że rotacja awansująca – zwłaszcza mocny topspin dający wysoki odskok – na trawie jest nieprzydatna. Zalecano uderzenia z rotacją boczną, ponoć w tych warunkach wyjątkowo efektywną. Młody Hiszpan zagrał znawcom na nosie. Wymyślił odbicia własne, unikatową kombinację kręcenia piłką z brutalną siłą. Z obliczeń ekspertów Międzynarodowej Federacji Tenisowej wynika, że średnia prędkość tzw. tenisowego spinu to około 2,5 tys. obrotów piłki wokół własnej osi na minutę. U Rafy – 5 tys. obrotów. Kontakt z trawą tak nakręconego bączka to dla rywali szok.