Nie ma w półfinale reprezentacji Chin z powszechnie uwielbianym w kraju gospodarzy gigantem Yao Mingiem, ale turniej nic nie stracił na atrakcyjności.
Każde spotkanie z udziałem Hiszpanii – aktualnego mistrza świata, Litwy – od 1992 roku etatowego półfinalisty igrzysk olimpijskich, Argentyny – złotego medalisty z Aten i Dream Teamu z USA, ojczyzny koszykówki, mogłoby być właściwie meczem finałowym.
Mecz USA z Argentyną będzie rewanżem za półfinał igrzysk w Atenach. Amerykanie przegrali wówczas 81:89, doznając kolejnego upokorzenia, bo przecież brązowy medal igrzysk zupełnie ich nie zadowolił. Teraz od początku turnieju grają wyśmienicie. Z każdym z rywali wygrywali średnio różnicą ponad 30 punktów, pozwalając im na równą grę tylko przez kilkanaście minut (29:29 z Chinami, 37:32 z Angolą, 30:28 z Australią).
Manu Ginobilego i jego kolegów z reprezentacji Argentyny, którzy w ćwierćfinale z trudem pokonali Grecję 80:78, czeka trudne zadanie. „Chcieliśmy w półfinale trafić właśnie na obrońców tytułu”, mówi lider Dream Teamu Kobe Bryant. „To dla nas prawdziwe wyzwanie”.
Wcześniej zagrają Hiszpania z Litwą. Aktualni mistrzowie świata mają szansę na drugi olimpijski medal dla Hiszpanii po srebrze w Los Angeles (1984). Litwini w półfinale na igrzyskach są już piąty raz z rzędu, ale nigdy nie było im dane grać o złoto. Może teraz?