[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/01/06/andrzej-fafara-sprytny-vasia/]na blogu[/link][/b]
Zanim ujawnię dane mędrca, najpierw dwa słowa o tych, którzy nie mają zielonego pojęcia, dlaczego sportowy idol ostatniego dziesięciolecia skacze tak słabo. Jest ich w Polsce z grubsza trzydzieści milionów z samym Adamem Małyszem na czele. Mistrz wyznaje w licznych wywiadach, że nie wie, co się z nim dzieje. Przebąkuje coś wprawdzie o latach przestępnych, w których, jak twierdzi, zawsze szło mu gorzej. Dopóki jednak pan Adam nie podbuduje swojej teorii numerologią oraz nie podeprze się horoskopem wedyjskim, nie możemy niestety traktować jego słów poważnie.
Ciemny jak tabaka w rogu jest również trener Łukasz Kruczek, który zresztą nie różni się specjalnie od swoich poprzedników. Gdy w latach minionych Małyszowi nie szło, Apoloniusz Tajner, Heinz Kuttin oraz Hannu Lepistoe natychmiast zalecali przerwę w startach i jechali z mistrzem oraz resztą podopiecznych na uzupełniające treningi do Austrii lub Szwajcarii. Kruczek wykonał więc w grudniu stary sprawdzony numer. Przypomina mi to pewnego felczera, z którym dawno temu zetknąłem się na obozie wojskowym. Człowiek ten na każdą przypadłość ordynował żołnierzom trzy dni chodzenia w trampkach. Był święcie przekonany, że pozbycie się na jakiś czas ciężkich buciorów pomoże nieszczęśnikowi zarówno na niestrawność, jak i na hemoroidy. Jeśli zaś nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi.
Pora wreszcie wyjawić, kim jest ten wielki mag, który wie, co dolega Małyszowi. Jego nazwisko wymienił kilka dni temu w telewizji znany sprawozdawca radiowy Tomasz Zimoch, autor kultowej frazy „Panie Turek, kończ pan ten mecz”. A zatem panie i panowie! Człowiek, który może uratować polskie skoki, to Vasia Bajc. Jest Słoweńcem współpracującym obecnie z Czechem Jakubem Jandą. Redaktor Zimoch zastrzega jednak od razu: Vasia wie, na czym polega problem Małysza, ale nie powie. To znaczy powie, ale dopiero wtedy, gdy podpisze kontrakt i zostanie trenerem kadry polskich skoczków.
Spryciula z tego Vasi, trzeba przyznać. Prawie taki jak z prezesa Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusza Tajnera, który akurat w okresie najgłębszego kryzysu w ekipie skoczków postanowił wziąć urlop i wyjechać do ciepłych krajów. Brzmi to jak marny żart. Co robi szef związku narciarskiego z pełni zimy? Chowa głowę w piasek w Kambodży.