Przymiarki do tej współpracy trwały bardzo długo i wyglądało nawet, że powstanie tandem wszech czasów. Z jednej strony pomnikowa postać tenisa, z drugiej niezły gracz, potem fantastyczny trener Lleytona Hewitta, a pod koniec kariery Andre Agassiego. Nawet ćwiczyli wspólnie przez kilka tygodni, nic jednak z tego nie wynikło. Jako oficjalny powód podano niechęć Australijczyka do opuszczania na dłużej żony i dzieci.
Druga ważna depesza – jak na ironię – miała również odniesienia familijne. Po trwającym prawie dziewięć lat związku ze Słowaczką z pochodzenia Mirką Vavrinec latem Roger zostanie ojcem. „Jesteśmy szczęśliwi z powodu założenia rodziny. Oboje kochamy dzieci i w końcu nasze marzenia się spełniły” – napisał tenisista na swojej oficjalnej stronie internetowej.
[wyimek]Tenisiści zakładający rodziny zwykle zaczynają przegrywać[/wyimek] Wyczynowy sport, w szczególności taki jak tenis, gdzie przez cały rok podróżuje się po świecie, zdecydowanie nie sprzyja małżeństwu, dzieciom czy rodzinie. Naturalnie istnieją chlubne wyjątki, ale historia uczy, że wchodzący w trwałe związki uczuciowe z reguły przestają wygrywać. Wspomniany już Agassi chyba jako ostatni potrafił zagrać wielkoszlemowy finał na oczach żony, syna i córeczki. Czech Jirzi Novak, kiedy został ojcem bliźniąt, żartował, że musi częściej wygrywać, bo wydatki wzrosły, ale właśnie wtedy zaczął seryjnie brać baty.
Bohaterowie kortów przeważnie są indywidualistami, najczęściej z mocno egoistycznym podejściem do życia. Zawód, jaki sobie wybrali, zapewnia im pieniądze oraz sławę, ale nie daje szans na poświęcanie czasu innym. Tenisiści przypominają marynarzy chlubiących się w każdym porcie inną znajomością albo zasypywane zewsząd erotycznymi propozycjami gwiazdy show-biznesu. Na tym tle takie pary jak Andre i Steffi czy teraz Roger i Mirka jawią się, nie przymierzając, niczym odkrycia archeologów.
Oczywiście należy pamiętać i o drugiej stronie rodzinnego medalu. Wszak połowice, trwale zapisane w biografiach graczy, wprowadzają zwykle własne porządki. Dziwnym trafem do rozstań zawodników z wieloletnimi nieraz opiekunami najczęściej dochodzi, gdy tylko obok kortu zaczyna zasiadać małżonka albo narzeczona. Panie z reguły proponują własny, często inny od partnera, sposób kalkulowania, a w domowym budżecie najłatwiej skreślić pozycję, jaką stanowi trenerska pensja. Kłopoty z zaangażowaniem następnego szkoleniowca też zwykle się intensyfikują, bo taka sprawa musi zostać uzgodniona z kapłanką domowego ogniska.