Reklama

Rusłan mały, ale jadowity

Z finansowego punktu widzenia ta walka już jest sukcesem. Obejrzy ją w Gelsenkirchen 60 tysięcy ludzi

Aktualizacja: 21.06.2009 10:37 Publikacja: 20.06.2009 03:03

Władymir Kliczko (z lewej) nie dopuszcza myśli o przegranej. Dla Rusłana Czagajewa to życiowa szansa

Władymir Kliczko (z lewej) nie dopuszcza myśli o przegranej. Dla Rusłana Czagajewa to życiowa szansa

Foto: AFP

Ukrainiec Władymir Kliczko ma dwa metry wzrostu i waży 109 kg, a niższy od niego o 15 cm Uzbek Rusłan Czagajew jest o siedem kilogramów lżejszy. – Jestem mniejszy, to prawda, ale jadowity – mówił z uśmiechem Czagajew podczas ważenia, które odbyło się w piątek w Sport Karlstadt w Dortmundzie. 31-letni Czagajew w sobotni wieczór (około 23) wejdzie do ringu na Veltins Arena w Gelsenkirchen z pasem WBA.

[wyimek]Władymir Kliczko wyjdzie do ringu z pasami IBF, WBO i IBO, a Czagajew z pasem WBA. Takiej walki dawno nie było[/wyimek]

Dwa lata starszy Kliczko, złoty medalista igrzysk w Atlancie (1996) i zawodowy mistrz świata organizacji IBF, WBO i IBO, miał tego dnia walczyć z Anglikiem Davidem Haye’em, który jednak zrezygnował z powodu kontuzji pleców. Na gwałt szukano więc zastępcy i gdy Rosjanin Nikołaj Wałujew nie wyraził zgody, propozycję złożono Czagajewowi.

– Mieliśmy właśnie jechać do Turcji na krótki wypoczynek, gdy do Rusłana zadzwonił niemiecki dziennikarz – wspomina żona mistrza organizacji WBA Wiktoria Czagajewa. – Poinformował nas, że walka Kliczki jest odwołana i zapytał Rusłana, co powie, gdy otrzyma ofertę, by zastąpić Anglika. Później zadzwonili trener Michael Timm, menedżer Universum Dietmar Poszwa i promotor Klaus Peter Kohl. Rusłan zgodził się od razu. Taka walka była dla niego marzeniem. Tym bardziej że jego rewanżowy pojedynek z Wałujewem został trzy tygodnie temu odwołany w skandalicznych okolicznościach.

Rusłan Szamiłowicz Czagajew urodził się 19 października 1978 roku w Andiżanie (Uzbekistan), ale mówi o sobie, że jest Tatarem z krwi i kości, choć przyznaje, że po tatarsku mówi słabo. Najchętniej porozumiewa się po rosyjsku, nieco gorzej po uzbecku i niezdarnie po niemiecku, choć w Hamburgu mieszka kilka lat. Jest pięściarzem leworęcznym, ale pisać potrafi też prawą ręką. Tak jak nokautować. Rywale padali po jego ciosach z obu rąk.

Reklama
Reklama

W karierze amatorskiej dwukrotnie zdobywał mistrzostwo świata (1997 – Budapeszt i 2001 – Belfast), ale pierwszy tytuł mu odebrano, gdy się okazało, że wcześniej stoczył dwa czterorundowe zawodowe pojedynki, za które otrzymał po 400 dolarów. Chyba jako jedyny amatorski pięściarz miał dodatni bilans walk z legendarnym Kubańczykiem Feliksem Savonem, sześciokrotnym mistrzem świata. Pokonał go w Budapeszcie i na turnieju w Płowdiw (Bułgaria), a przegrał podczas mistrzostw świata w Houston (1999).

Czagajew mierzy 185 cm i potrafi jak mało kto walczyć z rywalami znacznie wyższymi od siebie. Bardzo inteligentnie wykorzystuje swoją odwrotną pozycję i fakt, że mocno bije prawą, teoretycznie słabszą ręką. Miał zaledwie 17 lat, gdy wygrał mistrzostwa Azji, a rok później był już medalistą mistrzostw świata juniorów. Nie ma tylko medalu olimpijskiego. W Atlancie (1996) i Sydney (2000) odpadł w eliminacjach, ale jak mówi: trudno wygrać, gdy zbijasz 11 kg do limitu kategorii ciężkiej (91 kg), a tak było w Australii przed walką z Gruzinem Władymirem Czanturią.

Zawodowo zaczął walczyć w 2001 roku w USA, później podpisał kontrakt z Klausem Peterem Kohlem i przeniósł się do Niemiec. W listopadzie 2006 roku pokonał niejednogłośnie na punkty Amerykanina Johna Ruiza i dostał szansę walki o mistrzostwo świata organizacji WBA z Wałujewem. 14 kwietnia 2007 roku w Stuttgarcie odebrał mu tytuł i pokazał, jak wygrywać z kimś, kto mierzy 213 cm i waży prawie 150 kg.

Do rewanżu jednak nie doszło. Najpierw na przeszkodzie stanęła kontuzja Czagajewa, a ostatnio odwołano pojedynek w Helsinkach (miał się odbyć 30 maja) z powodu rzekomej żółtaczki Uzbeka. Problem w tym, że Tatar z Uzbekistanu przeszedł zakaźną żółtaczkę typu B kilka lat temu i od tego czasu jest nosicielem wirusa. Dwa lata temu w Stuttgarcie Wałujewowi to jednak nie przeszkadzało, tak jak nie przeszkadza teraz Kliczce.

Sobotni pojedynek odbędzie się na Veltins Arena w Gelsenkirchem, mieszczącej 61 tysięcy widzów. Dach w czasie walki będzie zasunięty. To obiekt, na którym piłkarskie mecze w Bundeslidze rozgrywa drużyna Schalke 04. Czagajew odbył pokazowy trening w koszulce klubowej i jest już honorowym członkiem Schalke, ale to wcale nie oznacza, że będzie miał za sobą publiczność. Bracia Kliczko są w Niemczech bardzo popularni od początku zawodowej kariery, czyli od 1996 roku.

Trenerem Władymira jest słynny Amerykanin Emanuel Steward, a Czagajewa Niemiec Michael Timm, były mistrz Europy amatorów. Obaj zdają sobie sprawę, że walka nie ma faworyta, choć więcej osób stawia na Kliczkę. Fantastyczne warunki fizyczne Ukraińca, dobra technika i 52 zawodowe zwycięstwa (46 przed czasem) przy trzech porażkach dają mu przewagę.

Reklama
Reklama

Ale niepokonany Czagajew (25 wygranych, 17 KO) wie, że to może być jego dzień, jeśli zaryzykuje i – zaatakuje od pierwszego gongu. Jest szybki, odporny psychicznie i jak twierdzi Krzysztof Busch, fizjoterapeuta w grupie Universum – ma receptę na sukces w tym pojedynku. Jest nią firmowe uderzenie Czagajewa – lewy sierpowy na korpus.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=j.pindera@rp.pl]j.pindera@rp.pl[/mail][/i]

Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama