Obaj przylecieli z USA na konferencję prasową promującą pojedynek. Andrzej Gołota tylko na jeden dzień. Na warszawskim Okęciu wylądował wczoraj o 10.20, a dziś wylatuje. Adamek w Polsce był dłużej, ale też już wraca do swojego amerykańskiego domu.
Kiedy wychodzili wczoraj do ringu ustawionego w warszawskim hotelu Marriott, w restauracji Champions, wokół kłębił się tłum dziennikarzy. Ta walka już teraz budzi ogromne emocje, a napięcie będzie rosło. 24 października w łódzkiej Arenie pojedynek Gołoty z Adamkiem obejrzy 15 tysięcy widzów. – Być może padnie też rekord telewizyjnej oglądalności. W 1998 roku walkę Gołoty z Timem Whiterspoonem we Wrocławiu obejrzało w Polsacie prawie 11 mln ludzi – przypomina Marian Kmita, dyrektor sportowy Polsatu, który będzie organizatorem tego wydarzenia.
O honorariach nikt nie mówi głośno, ale Gołota pytany, czy chodzi tylko o pieniądze, odpowiada: – Najważniejsze, że będziemy się lać. To znaczy ja będę lał Adamka. To będzie moja kara za te wszystkie bzdury, które nagadał na mój temat. I nauczka, by nie porywać się na większych i silniejszych. W tej walce nie będzie litości – w swoim stylu żartował 41-letni Gołota, który ma na koncie 41 zwycięstw (33 przez nokaut), siedem porażek i remis.
Dla 32-letniego Adamka, aktualnego mistrza świata wagi junior ciężkiej, będzie to pierwszy pojedynek w kategorii ciężkiej.
– Ważę już 98 kg (Gołota 117 kg – j.p.). Tyle ważyli Evander Holyfield i Mike Tyson, gdy toczyli swoje najlepsze walki – mówi Adamek, który na zawodowym ringu przegrał tylko raz, z Chadem Dawsonem w wadze półciężkiej. Z 38 wygranych walk 26 rozstrzygnął przed czasem.