Na walkę Lebiediewa z Aleksiejewem czekano w Schwerinie z ogromnym zainteresowaniem. Jej zwycięzca zmierzy się przecież z Niemcem Marco Huckiem, mistrzem świata organizacji WBO.
Sądzono, że będzie nim Aleksiejew, który jako amator był mistrzem świata i Europy, a na zawodowym ringu przegrał tylko raz z Argentyńczykiem Emilio Ramirezem. Wysoki (188 cm), leworęczny, z 19 zwycięskich pojedynków 17 rozstrzygnął przed czasem. Wiedział jednak, że starcie z mocno bijącym Lebiediewem będzie najcięższe w karierze. Nie sądził tylko, że zakończy się tak boleśnie dla niego.
Niższy o osiem centymetrów przeciwnik Aleksiejewa szybko rozwiał sen swojego rodaka o mistrzostwie świata. Podobnie jak on leworęczny od początku dożył do wygranej przez nokaut. Aleksiejewa, podobnie jak w przegranym pojedynku z Ramirezem zgubiła zbytnia pewność siebie i niepotrzebna nonszalancja. Nisko opuszczona prawa ręka była zachętą dla Lebiediewa, który chętnie z tego zaproszenia skorzystał.
W pierwszej rundzie kilka razy trafił mocno lewym sierpowym, ale rywala niczego to nie nauczyło. Pod koniec drugiego starciu było już po wszystkim. Lebiediew przepuścił prawy prosty i wystrzelił błyskawicznym lewym sierpowym, który ściął Aleksiejewa nóg. Ten próbował wprawdzie wstać i walczyć dalej, ale nie był w stanie utrzymać równowagi. W tej sytuacji Lebiediew został oficjalnym pretendentem do tytułu WBO, który jest w posiadaniu Marco Hucka.
Przez nokaut swój pojedynek wygrał też w Schwerinie „Polski Olbrzym" Mariusz Wach, który wrócił na ring po kilkunastomiesięcznej przerwie. Jego rywalem był urodzony w Rumunii Christian Hammer. Walka skończyła się w szóstej rundzie. Mierzący ponad dwa metry Wach wyprowadził z bliskiej odległości prawy podbródkowy, poprawił lewym sierpowym i zakończył prawym bitym z pełnym skrętem. Sędzia nie musiał liczyć.