Wojna z wybitnie utalentowanym pięściarzem z Bolton trwała krótko. 6 września 2008 roku King Khan został znokautowany już w pierwszej rundzie. Lewy sierpowy Kolumbijczyka spadł na jego szczękę jak piorun, wydawało się, że w tym momencie wali się przyszłość wicemistrza olimpijskiego z Aten (2004). Khan zdobył tam srebrny medal w wieku zaledwie 17 lat.
Ale stało się inaczej. Khan zmienił trenera, wziął się w garść, wygrywał kolejne walki i został mistrzem świata, a Prescott poniósł w tym czasie dwie porażki. Najpierw pokonał go nieznacznie na punkty Miguel Vasquez, a pięć miesięcy później, już wyraźnie, Kevin Mitchell.
Kolumbijczyk twierdzi, że to wypadek przy pracy i wierzy, że dorwie jeszcze na swojej drodze Amira Khana. Ostatnie trzy pojedynki wygrał wyraźnie, ten ostatni z Bayanem Jargalem w niezłym stylu.
29-letni Mongoł przystępował do tej walki, mając na koncie 15 zwycięstw i jedną porażkę ze Steve'em Chambersem. Wydawało się, że będzie godnym rywalem Prescotta, ale nie był. Warto jednak zobaczyć ten pojedynek w Orange Sport.
Mimo wygranej w Uncasville przyszłość Kolumbijczyka mieszkającego od dawna w Miami na Florydzie nie zapowiada się wcale różowo. Sława pogromcy Khana to za mało, by zawojować światowe ringi. Urodzony w Barranquilli na Karaibach pięściarz jest zbyt jednostronnym wojownikiem, by osiągać takie sukcesy jak znokautowany przez niego Amir Khan. To jednak inna, znacznie niższa klasa.