Ale to nadal jest porażka i nie ma się co cieszyć, że mała, w dodatku po golu samobójczym. To nie jest okoliczność łagodząca. Tym bardziej że naszym najlepszym zawodnikiem był bramkarz Wojciech Szczęsny.
Widziałem w poniedziałek mecz Ukrainy z Francją w Doniecku. My przed kilkoma miesiącami z Ukrainą zremisowaliśmy. Można więc mówić, że jesteśmy na podobnym jak ona poziomie. Jednak kiedy pod koniec meczu Laurent Blanc wprowadził najlepszych zawodników, Ukraińcy byli bezradni. Stracili trzy gole w pięć minut. Teraz Francja bez Ribery'ego i Benzemy była nieco słabsza niż w Doniecku, ale wciąż lepsza od Polski.
A mimo to nie udało się jej wbić nam więcej goli.
Może to jest pocieszanie się, ale co można robić innego, jeśli nie ma się jedenastu piłkarzy na europejskim poziomie, tylko pięciu - Wojciecha Szczęsnego, Łukasza Piszczka, Ludovika Obraniaka, Jakuba Błaszczykowskiego i Roberta Lewandowskiego. Może niedługo takim graczem stanie się Adrian Mierzejewski. Co można w tej sytuacji zrobić? Jak najwięcej grać, żeby przynajmniej mechanizm działał jako tako. Ferrari to nie będzie, ale dojedzie.