Rz: Robi się gorąco – zaczął się ostatni sezon przed Euro, a pan wciąż nie ma drużyny.
Franciszek Smuda:
Gorąco było zawsze. Chciałem, żeby reprezentacja wygrywała każde spotkanie, więc ciągle denerwuję się równie mocno. Trzeba to wytrzymać, nie stresować się uciekającym czasem, tylko pracować nad tym, co jeszcze nie funkcjonuje.
Ostatni rok miał pan jednak poświęcić na dopracowanie szczegółów. Co się nie udało?
W żadnym spotkaniu nie graliśmy w pełnym składzie. Chciałbym chociaż raz mieć wszystkich zdrowych i dyspozycyjnych piłkarzy, a tu jak nie kontuzja, to taka sytuacja, jak teraz z Łukaszem Piszczkiem, który został zdyskwalifikowany. Zawsze było jednak 75 procent zawodników, których uważam za szkielet zespołu. Kiedy dojdzie reszta, będzie tylko większa rywalizacja.