Nie wiem, czy mam. Dla mnie maraton to po prostu trening. Bardziej od talentu chyba liczy się samozaparcie. Dzieci mi dużo dały. Mam bliźniaki, a to oznaczało pół roku ciężkiej domowej roboty, wyrobiło wytrzymałość. Ja po prostu to wszystko lubię. Wygrałam w tym roku już dwa górskie biegi. Biegłam też w Krynicy na Jaworzynę. Samo dotarcie do mety w takim wyścigu to dla mnie sukces.
Nie szuka pani zysków innych niż radość rywalizacji?
Nie. Naprawdę jestem amatorką. Biegam, bo chcę. Nagroda, jeśli jakaś jest, pójdzie na buty dla dzieci, na jedzenie, trochę na treningi. I już.
Poza bieganiem, co panią zajmuje?
To co prawie wszystkich – praca. Mam pełny etat w biurze Krajowego Rejestru Długów, jutro jak zawsze na 7.30 rano idę do pracy. Mieszkam we Wrocławiu. Ścigam dłużników, nie da się ukryć. Normalna robota, ale też zwykły dom, dwoje dzieci, mąż, dwa koty i gotuję obiady. Nic niezwykłego.