Pęknięcie piszczela w miejscu jednego z poprzednich złamań to kolejna przeszkoda na drodze do powrotu do F1, ale menedżer Kubicy Daniele Morelli zapewnia, że akurat ten uraz nie wpłynie znacząco na przebieg rehabilitacji.
– Nie jest to poważny problem, choć oczywiście wymagał zabiegu chirurgicznego – powiedział Włoch w rozmowie z "Rz". Doktor Ludovico Renzi Brivio ze szpitala Carlo Poma w Mantui założył polskiemu kierowcy zewnętrzny stabilizator podobny do tego, który przez kilka miesięcy po lutowym wypadku w rajdzie Ronde di Andora spajał potrzaskaną kość piszczelową prawej nogi. Teraz uszkodzenie nie jest tak poważne, zatem stabilizator jest mniejszy i nie powinien tak mocno ograniczać ruchu.
Kubica w najbliższych dniach ma opuścić szpital. – W zależności od postępów konieczna będzie mniej więcej miesięczna rehabilitacja – powiedział Morelli. Leczenie nowego urazu potrwa więc i tak krócej niż praca nad odzyskaniem pełni funkcji prawej dłoni. Ona jest największym zmartwieniem, bo najbardziej ucierpiała w rajdowej kraksie.
Co prawda oznaki są pozytywne i sytuacja stopniowo się poprawia, ale ze spokojnej reakcji na ostatni uraz wynika, iż nawet bez tego pechowego incydentu na powrót Kubicy do pełni sił trzeba byłoby poczekać jeszcze parę miesięcy. Przed środowym incydentem Polak bez problemów kierował zwykłym samochodem. Według doniesień włoskich mediów mógł też już jeździć na rowerze.
"La Gazzetta dello Sport" podała także, że uszkodzenie kości piszczelowej nie było następstwem upadku Kubicy przed jego domem – włoscy dziennikarze utrzymują, że powodem pęknięcia było odwapnienie, którego nie udało się zatrzymać w procesie dotychczasowego leczenia.