To była piękna bokserska noc. Najpierw w Erfurcie, gdzie Marco Huck, Niemiec z bośniackim rodowodem, po dramatycznej bitwie zremisował z Anglikiem Olą Afolabim i obronił tytuł organizacji WBO w wadze junior ciężkiej, później w Las Vegas, gdzie gwiazdy filmu i sportu biły głównym aktorom brawa na stojąco.
Kiedy do ringu wchodzili Mayweather z Cotto, w MGM Grand Garden było gorąco od emocji. 21- letni Saul Alvarez i 40-letni Shane Mosley rozgrzali bowiem wszystkich wystarczająco. Meksykanin, nowa gwiazda boksu, wygrał zdecydowanie z Mosleyem, byłym wielkim czempionem.
Ale tej nocy nikt nie mógł konkurować z Mayweatherem i Cotto. 32 mln dolarów gwarantowanej wypłaty dla niepokonanego Amerykanina i 8 mln dla Cotto nie tylko w czasach kryzysu robią wrażenie. Tym bardziej że po podliczeniu wpływów z pay per view pierwszy z nich zarobi ponad 40 milionów, a Portorykańczyk kilkanaście.
12 rund walki o pas WBA w wadze junior średniej należący do Cotto było ucztą dla koneserów boksu. Faworytem był Amerykanin, ale swoich zwolenników miał też Cotto, który od początku narzucił zabójcze tempo, spychał Mayweathera do lin. „Money" to jednak mistrz błyskotliwej riposty, gdy zachodzi potrzeba, potrafiący zaatakować.
Sędziowie nie mieli wątpliwości, punktowali 117:111, 117:111, 118:110, może zbyt wysoko, ale sprawiedliwie. Mayweather był lepszy, choć nie w takim stopniu, jak oczekiwano. Na ogół deklasował rywali, a teraz musiał zwycięstwo wyszarpać, choć niewiele brakowało, by w ostatnim starciu zakończył walkę przed czasem.