Mariusz Wlazły: nie jestem winny zamieszania

Mariusz Wlazły o zamieszaniu wokół powrotu do reprezentacji Polski, rozmowach z trenerem Andreą Anastasim i o tym, kto do kogo powinien zadzwonić

Publikacja: 15.05.2012 21:25

Mariusz Wlazły

Mariusz Wlazły

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Trener Anastasi po waszych rozmowach, które zainicjował PZPS uznał, że nie da rady pan się przygotować do występu na igrzyskach. Pan uważa, że mógłby pomóc kadrze w Londynie?

Mariusz Wlazły:

Zawsze, gdy grałem w reprezentacji albo w klubie, robiłem jak najlepiej wszystko, co do mnie należało. Dążyłem do perfekcji i dokładałem się jak najlepiej umiałem. Nie mogę powiedzieć, że ze mną w składzie pójdzie drużynie lepiej. Tu jest drużyna i to ona osiąga wynik.

Po spotkaniu z trenerem w Bełchatowie miał pan nadzieję, że znajdzie się w kadrze na igrzyska?

Od początku wiedziałem, że jest bardzo późno na takie decyzje. Szansa była bardzo mała, bo każdy trener chce mieć swobodę pracy i skompletować skład jak najszybciej. Po spotkaniu iskierka nadziei się pojawiła. Zawsze powtarzałem, że najpierw trzeba porozmawiać z zawodnikami, czy mnie zaakceptują. Nigdy nie chciałem być problemem dla tej kadry.

Pan nie miał zbyt wielu okazji spotykać się z Anastasim, może tylko przy okazji meczów? Trener nie wspominał wcześniej, że chciałby pana powołać?

Zawsze twierdził, że najpierw muszę do niego zadzwonić. Ja uważam, że jest odwrotnie, najpierw trener powinien zawodnika powołać i swoją decyzję uzasadnić. Potem przez związek wysłać tę kartkę. To zawsze tak działało. Przecież nie zadzwonię i nie powiem: ja to będę w kadrze grał. Jeżeli robią tak inni zawodnicy, o czym oczywiście nie wiem (śmiech), to może się coś zmieniło.

Może wcześniej za dużo było zamieszania z deklaracjami o odpoczynku od reprezentacji.

Złożyłem jedną deklarację, że nie mogę grać w reprezentacji z pewnych względów. Zawsze powtarzałem, że chciałem występować w kadrze, zdobyć z nią medal olimpijski, ale pewne rzeczy się wydarzyły, przez które nie ma mnie w kadrze.

Następne igrzyska za cztery lata. Nie żal tej szansy?

Wcześniejsza decyzja, że moja kariera reprezentacyjna potoczy się tak nie została podjęta w pięć minut, ale na podstawie pięciu lat doświadczeń. To nie była dla mnie łatwa decyzja, bo oznaczała rezygnację z marzeń. Ale musiałem ją podjąć, bo w tamtym układzie nie mogłem funkcjonować.

Mówi pan, że zawodnik nie powinien się zgłaszać, ale ktoś z pana pozycją, po wcześniejszych deklaracjach mógł, choćby przez prasę, powiedzieć: teraz jestem gotowy.

Wyobraźcie sobie państwo, co by się po takiej zapowiedzi stało. Nie chcę przeżywać tego, co przez ostatni rok. Wielu ludzi, którzy nie mieli pełnej wiedzy najpierw obrzucili mnie błotem, a dopiero potem się zastanowili. Wolałem powiedzieć mniej, niż więcej. Jeśli trener chce powołać zawodnika, to niech do niego zadzwoni.

To, że konferencja prasowa odbyła się w siedzibie Polskiego Związku Piłki Siatkowej oznacza, że na linii Mariusz Wlazły – związek jest już wszystko wyjaśnione?

Myślę, że nie bez powodu się tutaj zebraliśmy. Chcę jeszcze raz podkreślić, że to nie ja wywołałem sprawę mojego powrotu do kadry. Myślę, że prezes PZPS precyzyjnie wyjaśnił, że to od niego wyszła inicjatywa tej mediacji.

Tamta pańska decyzja wyglądała na bunt jednego gwiazdora. Inni zawodnicy nie poparli pana.

Trudno, że to tak wyglądało. Nie będę mówił za innych. Jeśli chłopakom wszystko pasowało, to jest to ich sprawa. Nie byłem królem tej reprezentacji, który mógłby powiedzieć: chodźcie za mną. Może koledzy mieli wyższy próg tolerancji na problemy?

Wyobraża pan sobie jeszcze współpracę z trenerem Anastasim?

Powiem tak, trener Castellani też miał ważny kontrakt, ale gdy nie wyszła mu impreza, został zwolniony. Oczywiście, nie życzę tego trenerowi Anastasiemu i będę trzymał za reprezentację kciuki, ale to pokazuje pewien mechanizm. Jeśli osiągnie świetny wynik w Londynie, to będzie dalej prowadził kadrę. Na razie skupmy się na igrzyskach.

Reprezentacja Polski wyjeżdża na Ligę Światową, igrzyska za pasem, a w polskiej siatkówce najważniejszy temat to Mariusz Wlazły. Wróci do kadry, czy nie wróci?

To mnie trochę smuci, bo widocznie nie mamy nic poważniejszego niż problemy związane ze mną, wywołane niezrozumiałą dla mnie sytuacją. Po rozmowach z trenerem Andreą Anastasim, po atmosferze, jaka na nich panowała, nie sądziłem, że taka sytuacja będzie miała miejsce. Grubo się myliłem. Czasami człowiek sobie zadaje pytanie, czy nie bierze przypadkiem udziału w programie typu „Mamy Cię", bo zupełnie co innego sobie powiedzieliśmy, a co innego zaczęło wychodzić na światło dzienne.

Trener Anastasi po waszych rozmowach, które zainicjował PZPS uznał, że nie da rady pan się przygotować do występu na igrzyskach. Pan uważa, że mógłby pomóc kadrze w Londynie?

Mariusz Wlazły:

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?
Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego