Korespondencja z Londynu
Siatkarze mówią, że patrzą na swojego trenera, a ten zaraża ich pewnością siebie. Wczoraj na początku pierwszego seta zdobyli kilka punktów z rzędu i wyraźnie odskoczyli Włochom – Andrea Anastasi był spokojny. Kilka minut później Włosi wyrównali, a później wyszli na prowadzenie – Anastasi stał, jak wcześniej, z flamastrem przy ustach.
– W pierwszym secie Włosi pokazali mocną zagrywkę, z którą nie potrafiliśmy sobie poradzić. Ale przetrzymaliśmy ich, proszę popatrzeć na statystyki odbioru, a kiedy wszystko inne zaczęło nam wychodzić, rywale stracili kontrolę – mówił „Rz" Krzysztof Ignaczak.
Polacy przegrali pierwszego seta 21:25, ale później pokazali swoją siłę. W trzecim Włosi snuli się po boisku ze spuszczonymi głowami. – Nie poznawaliśmy samych siebie, Polacy poszli poziom wyżej od naszego ostatniego spotkania, zupełnie sobie z nimi nie poradziliśmy. Drużyna Anastasiego była jak zaprogramowana - mówił Michał Łasko, włoski siatkarz polskiego pochodzenia.
Anastasi zamyka treningi, jego zawodnik może porozmawiać z dziennikarzem tylko wtedy, kiedy trener wyrazi na to zgodę. Zawodnicy czasem odmawiają wywiadów, bo są zmęczeni, ale kiedy znajdą już chwilę, widać, że nie zjada ich presja. – Już się przyzwyczailiśmy. Naprawdę da się z tym żyć – mówi Łukasz Żygadło.