Były w Londynie dwie. Obie startowały w środę. Iwona Matkowska (48 kg) – tegoroczna mistrzyni Europy i Michalik (63 kg) – wielokrotna medalistka mistrzostw świata i kontynentu. Nieraz pokazały, że liczą się w swej dyscyplinie. Wydawało się, że możliwa jest powtórka z Pekinu, gdzie Agnieszka Wieszczek zdobyła pierwszy medal olimpijski dla polskich zapasów kobiecych.
Początek zawodów dawał nadzieję. Pani Iwona, duma miasta Żary, pokonała Argentynkę Patricię Bermudez, potem w trzeciej rundzie położyła na łopatki Otgontsetseg Davaasukh z Mongolii.
Pani Monika, rodem z Jasieńca koło Trzciela, od trzech lat z Poznania, szeregowy jednostki żandarmerii w Krzesinach, też zaczęła od efektownego zwycięstwa – nad Blessing Oborududu z Nigerii.
W ćwierćfinałach było gorzej. Matkowska przegrała obie rundy z Marią Stadnik z Azerbejdżanu, Michalik z Chinką Ruixue Jing. Pozostało liczyć na siłę rywalek i czekać. Ich awans do finału oznaczał dodatkową szansę walki o trzecie miejsce w repesażach. Stadnik i Jing szczęśliwie awansowały, można było znów marzyć.