– Spędziłem w McLarenie wspaniałe chwile. To będzie zawsze mój dom – mówi Hamilton. Z zespołem związany był 14 lat. Wygrał z nim 21 wyścigów, zdobył tytuł mistrzowski w 2008 roku, ale – jak sam przyznał – potrzebował nowego wyzwania i pod koniec września przyjął trzyletnią ofertę Mercedesa (będzie partnerem Nico Rosberga).

Od tego czasu Mercedes zdobył tylko sześć punktów (żegnający się z F1 Michael Schumacher za siódme miejsce w Brazylii), w klasyfikacji konstruktorów zakończył sezon na piątym miejscu. Pojawiły się głosy, że Hamilton teraz żałuje swojej decyzji. – Musi jakoś z tym żyć – stwierdził niedawno szef McLarena Martin Whitmarsh. – Nie powie przecież, że zaproponowali mu więcej pieniędzy (podobno 60 mln euro za trzy sezony plus lepsze warunki umów sponsorskich – przyp. t.w.). Nie powie też, że zrobił straszny błąd. Szanuję jego decyzję, ale wierzę, że byłoby mu lepiej z nami. Jesteśmy mocniejszym teamem i mamy zamiar pokonać go w przyszłym sezonie.

– Niczego nie żałuję. Jestem naprawdę szczęśliwy – przekonuje Hamilton. A dyrektor Red Bulla Christian Horner, włączając się do dyskusji, uważa, że więcej na tym transferze straci McLaren niż Hamilton. – Lewis to wybitny kierowca i wspólnie z Jensonem Buttonem stanowił o sile zespołu – mówi Horner.

Ani Hamilton, ani Button nie byli w minionym sezonie zadowoleni ze swoich bolidów, krytykowali ich awaryjność. Hamilton nie ukończył aż pięciu wyścigów. Nie ukrywał, że gdyby miał lepsze auto, walczyłby z Sebastianem Vettelem i Fernando Alonso o mistrzostwo świata. Czy Mercedes będzie w stanie przygotować dla niego konkurencyjny samochód?