Od kilku lat walczycie z własną legendą. jak to się skończy?
Bartosz Jurecki: Ciężko powiedzieć, co będzie. Jest parę nowych twarzy w drużynie, nowy trener, kilku ważnych zawodników leczy kontuzje. Naprawdę nie wiem, na co nas teraz stać. O legendach już nie myślimy. Wiem, że zawsze było dramatycznie, ale naprawdę dla nas to też fajne uczucie, kiedy po 60 minutach morderczej walki wygrywa się golem w ostatniej sekundzie. Tego smaku nie da się opisać.
Nie ma pan wrażenia, że jakoś o was cicho?
Nie pchamy się do mediów. Michael Biegler też ma taką osobowość, która nie każe mu błyszczeć w telewizji. Skupiamy się na pracy, trenowaliśmy bardzo ciężko i na turnieju noworocznym zobaczymy, jakie są tego efekty. Nie wzbudzamy takiego zainteresowania kibiców jak ostatnio, bo na dwóch poprzednich wielkich turniejach zawiedliśmy i nie pojechaliśmy na igrzyska do Londynu. Trudno się było po tym podnieść.