Cipollini: Mario już nie super

Upadł kolejny mit. Włosi odkryli, że ich król sprintu też był klientem Eufemiano Fuentesa.

Publikacja: 11.02.2013 01:07

Cipollini: Mario już nie super

Foto: ROL

Korespondencja z Rzymu

Do porannej sobotniej kawy Włosi dostali smutną lekturę. „Gazzetta dello Sport" opublikowała dopingowe dossier Cipolliniego z lat 2001–2003, znalezione w jednym z 23 notatników zarekwirowanych doktorowi Fuentesowi przez hiszpańską policję w ramach słynnego śledztwa Operacion Puerto. Kolarz figuruje tam pod pseudonimami „Maria" i „CP", a wszelkie wątpliwości rozwiewa odnotowany na marginesie ówczesny numer telefonu i faksu kolarza w Lukce.

Cipollini, super-Mario, jest we Włoszech jednym z najbardziej rozpoznawalnych sportowców nie tylko z powodu 57 zwycięstw etapowych w trzech najważniejszych wyścigach: Tour, Giro i Vuelta (lepszy jest tylko Eddy Merckx – 65). Wysoki (189 cm), z bujną grzywą blond włosów (dlatego nazwali go też Król Lew), przystojny i świetnie zbudowany, do ostatniej soboty był ozdobą kolorowych pism i przedmiotem westchnień drugiego już pokolenia Włoszek.

Pokazywał się na wybiegach pokazów mody i w studiach TV jako komentator ważniejszych wyścigów. Giro komentował od lat dla „Gazzetta dello Sport". Słynął ze swojej kolekcji drogich garniturów. Nie był nigdy tak kochany jak Marco Pantani, ale znacznie lepiej radził sobie, gdy zsiadał z roweru. Tragiczna śmierć Pantaniego, przyłapanego na dopingu, przegranego w walce z narkotykami, zabrała Włochom kolarskiego bohatera dla mas. Teraz upadł patrycjusz kolarstwa.

Przystojniak Cipollini był ozdobą kolorowych pism, wybiegów mody. Przedmiotem westchnień drugiego już pokolenia Włoszek

Z zapisków Fuentesa, który prowadził przez lata całe przedsiębiorstwo dopingowe, obsługujące klientów z całego świata, a od blisko dwóch tygodni jest sądzony w Madrycie, wynika, że Cipollini korzystał z wyrafinowanego programu dopingowego z użyciem EPO, anabolików, hormonów wzrostu i transfuzji własnej, podrasowanej przez doktora krwi.

Odnotowane są dawki, daty i ceny usług. Np. „22/01/02:3 x IG (tak doktor oznaczał IGF--1, czyli insulinopodobny czynnik wzrostu, jeden z dopingowych hitów ostatnich lat – p.k.) 400 euro. Zapłacono". Na odwrocie „karty zdrowia" z 2002 r. Fuentes zapisał też dwie płatności – 25 tys. euro i 15 tys. euro.

A rok 2002 był rokiem Cipolliniego. 35-letni wówczas kolarz wygrał klasyki Mediolan – San Remo i Gand-Wevelgem, sześć etapów Giro d'Italia, trzy w Vuelta a Espana, a przede wszystkim mistrzostwo świata w Zolder.

Co dziwne, Cipollini wówczas w lipcu nagle ogłosił, że wycofuje się z kolarstwa, bo organizatorzy Tour de France nie zgodzili się na udział jego stajni Aqua & Sapone w wyścigu. Jednak już we wrześniu startował w Vuelcie, z której też się wycofał po wygraniu trzech etapów, „by utrzymać formę na mistrzostwa świata".

Dzięki zapiskom Fuentesa dziś wiemy, że Cipollini po prostu trzymał się bardziej zorientowanego na zwycięstwo w Zolder kalendarza dopingowego niż kolarskiego, a „Gazzetta" komentuje z przekąsem: „Najpewniej doping jak pieniądze – też lubi spokój".

Kompromitujące informacje „Gazzetty" natychmiast trafiły do wszystkich włoskich mediów. „Corriere della Sera" skomentował z rezygnacją: „Jak tylko człowiek włoży rękę do worka z kolarstwem, to zawsze wyciągnie jakieś świństwo".

Włochów ten skandal dotknął szczególnie, bo kolarstwo w Italii to drugi sport po futbolu i cała kopalnia pięknych postaw, nie tylko sportowych.

Kto wie, czy nie najbardziej poruszające zdjęcie kolarskie, a w każdym razie najbardziej w tej kategorii znane, przedstawia Fausto Coppiego i Gino Bartalego pnących się we dwójkę pod morderczą górę na czele Tour de France 1952 (po drodze do Alpe d'Huez). Na fotce wówczas najlepsi kolarze świata, odwieczni rywale, prywatnie wrogowie, dzielą się bidonem z wodą.

Przypuszczalnie to Bartali podawał wodę jadącemu przed nim w żółtej koszulce Coppiemu, ale nie wiadomo na pewno, bo zabrali ze sobą tę tajemnicę do grobu. Co więcej, Bartali w czasie wojny w ramie roweru przewoził fałszywe dokumenty dla ukrywających się przed wywózką Żydów.

Włoskie media przypominają te fakty z nostalgią i utyskują, że czasy się drastycznie zmieniły, czego wymownym symbolem jest podobizna św. Teresy, którą Bartali naszył sobie na koszulkę, i seksowne zdjęcie Pameli Anderson, zalane przeźroczystą plastikową masą na kierownicy Cipolliniego.

Ale jeśli chodzi o doping, to kiedyś też raju nie było, bo Coppi, gdy go dawno temu spytano, czy brał niedozwolone wspomaganie, odpowiedział: – Tylko kiedy było trzeba. – A kiedy było trzeba? – drążył dziennikarz. – Prawie zawsze.

Pośród komentarzy przewija się propozycja, by raz na zawsze w kolarstwie oddzielić grubą kreską haniebną, dopingową przeszłość i już w niej nie grzebać dla dobra psychicznego zdrowia kolarskiego środowiska i kibiców. Jak twierdzą zwolennicy tego podejścia, w tym szef włoskiego związku kolarskiego Renato di Rocco, w dobie paszportu biologicznego, monitorującego profil krwi, i niezapowiedzianych kontroli, oszustwa dopingowe na dłuższą metę stały się praktycznie niemożliwe.

Wszyscy się zastanawiają,  dlaczego sprawa doktora Fuentesa, który wpadł wraz ze swymi współpracownikami w odległym 2006 r., tak długo się ślimaczy, a hiszpańscy sędziowie, gdy lekarz chciał zidentyfikować swoich pacjentów, stwierdzili, że nie jest to konieczne.

„La Repubblica"  i „Gazzetta dello Sport" sugerują wprost, że Hiszpanie starają się zamieść sprawę pod dywan, bo w doping u doktora Fuentesa mogą być zamieszane największe gwiazdy hiszpańskiego sportu.

Na pewno są zamieszani piłkarze Realu Sociedad (klub wpłacił na konto Fuentesa w sumie 2 mln euro). „A co byłoby, gdyby się okazało, że u Fuentesa leczyły się również gwiazdy Realu Madryt i Barcelony?" – pyta „La Repubblica". Już trzy lata temu doktor ostrzegał, że gdy ujawni całą prawdę, trzeba będzie weryfikować wyniki wielkich turniejów tenisowych, a nawet futbolowych mistrzostw świata i Europy.

Na razie łatwiej od Hiszpanów wydobyć wstydliwe tajemnice obcych sportowców niż  ich własnych. A Cipollini po komentarze odsyła wszystkich do swego adwokata. Ten twierdzi oczywiście, że jego klient jest całkowicie niewinny. To też kolarski klasyk.

Korespondencja z Rzymu

Do porannej sobotniej kawy Włosi dostali smutną lekturę. „Gazzetta dello Sport" opublikowała dopingowe dossier Cipolliniego z lat 2001–2003, znalezione w jednym z 23 notatników zarekwirowanych doktorowi Fuentesowi przez hiszpańską policję w ramach słynnego śledztwa Operacion Puerto. Kolarz figuruje tam pod pseudonimami „Maria" i „CP", a wszelkie wątpliwości rozwiewa odnotowany na marginesie ówczesny numer telefonu i faksu kolarza w Lukce.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?