Trzykrotny mistrz świata i lider klasyfikacji kierowców po dwóch wyścigach obecnego sezonu ostatnie Grand Prix Malezji kończył jako skruszony zwycięzca. Vettel wyprzedził na 46. okrążeniu Marka Webbera, mimo że szefowie zespołu Red Bulla mu tego zabronili. Chcieli, by obaj kierowcy oszczędzali bolidy.
Webber, który wiele razy narzekał na to, że Niemiec jest faworyzowany, jeszcze przed dekoracją wypomniał mu zignorowanie poleceń drużyny. Vettel przeprosił zespół, choć jak mówił, nie była to świadoma niesubordynacja, tylko błąd. Webbera przepraszać nie ma zamiaru. - Z jednej strony, muszę być posłuszny zespołowi, z drugiej - Mark nie zasłużył wtedy na zwycięstwo. Ludzie nie rozumieli, za co ja właściwie przepraszam - mówi Vettel.
Właściciel Red Bulla Dietrich Mateschitz pośrednio wziął Vettela w obronę, przekazując szefom zespołu - przyznał to w rozmowie ze "Sport Bild" Helmut Marko, doradca zespołu, uważany za najważniejszego łącznika między ekipą F1 a właścicielem - by w ogóle zrezygnowali z wydawania takich poleceń i pozwolili kierowcom się ścigać. Mateschitz jest rzadkim gościem w padoku, ale z jego opiniami się w Red Bullu nie dyskutuje, nawet jeśli najważniejsi ludzie w zespole, Christian Horner i Adrian Newey, mieli na temat team orders inne zdanie.
Najbliższe Grand Prix już w niedzielę w Szanghaju. Jutro treningi przed GP Chin, w sobotę kwalifikacje.