Półgodzinny reportaż ze wspomnieniowej serii Andere Tijden Sports w telewizji NOS na nowo rozpętał dyskusję w sprawie domniemanych oszustw Juventusu w drugiej połowie lat 90. Wcześniej te wspomnienia wróciły, gdy Didier Deschamps, wówczas jeden z przywódców Juve na boisku, został kilka tygodni temu wezwany przez francuski Senat do złożenia zeznań przed specjalną komisją zbierającą informacje na temat dopingu przed wprowadzeniem zmian we francuskim prawie. Deschamps nie potwierdził ani nie zaprzeczył, że komisja pytała również o doping w Turynie.
Ta sprawa trafiła przed włoski sąd po tym jak ówczesny trener Romy Zdenek Zeman w 1998 oskarżył Juventus o podawanie dopingu piłkarzom. Reportaż przypomina policyjny nalot na biura klubu: znaleziono tam ponad 250 rodzajów leków, również tych na ciężkie choroby serca, antydepresanty.
Lekarz Juventusu Riccard Agricola został przez sąd uznany winnym nieuzasadnionego medycznie podawania leków. Ale potem został oczyszczony, poza tym nie udowodniono mu, że podawał też leki uznane za doping, więc skończyło się bez kar dla Juve.
Sprawa przyschła, bo doping nie był wówczas we Włoszech przestępstwem karnym, a jak wspomina w reportażu NOS prokurator Rafaele Guariniello, który prowadził tę sprawę, łatwiej znaleźć świadka koronnego w procesach przeciw mafii, niż skruszonego piłkarza, który złamałby dopingową omertę. Antydopingowy działacz Sandro Donati dodaje, że futbol to sport stworzony do dopingowania się hormonem wzrostu i EPO, dającymi mieszankę siły i wytrzymałości.
NOS przypomniał o ponad 500 testach krwi zrobionych piłkarzom Juventusu przez klubowych lekarzy. Wyniki testów były w aktach zarekwirowanych podczas nalotu na biura Juve. Zdaniem profesora Giuseppe d'Onofrio, który akta analizował i opowiada o tym do kamery NOS, nie ma żadnych wątpliwości: wzrost poziomu hemoglobiny u całej grupy piłkarzy m.in. w okresie od kwietnia do czerwca 1996, czyli w okolicach finału LM, da się wytłumaczyć tylko dopingiem krwi. Albo podawaniem EPO, albo robieniem transfuzji.