Polacy grali w Kiszyniowie, jak mogli najlepiej. Walczyli, próbowali różnych sposobów w ataku, udało im się zdobyć tylko jedną bramkę mimo wielu prób, a stracili gola po jednej z niewielu akcji Mołdawii. Można mówić o pechu, ale należałoby raczej o braku umiejętności. Nic nowego.
Kiedy Polacy czasami wygrywają, eksponujemy ich walory, mając nadzieję, że zwycięstwo buduje drużynę i umacnia jej wiarę. Ale sami siebie oszukujemy. Franciszek Smuda wybrał najlepszych polskich piłkarzy na Euro 2012 i przegrał z kretesem. Waldemar Fornalik też nie popełniał większych błędów w selekcji (chociaż można mu zarzucić brak konsekwencji) i również poniósł porażkę.
Problemem kolejnych polskich reprezentacji w pierwszej kolejności są piłkarze, a dopiero później trenerzy.
Wizerunek naszej kadry zaciemniają trzej gracze Borussii. Pozostali polscy reprezentanci nie są w Europie znani. Emocjonujemy się ich transferami do zagranicznych klubów, ale co to za kluby i jakie role Polacy w nich grają? Spotykają się potem na kilku treningach reprezentacji, podczas których nie zdążą się nawet dobrze poznać. Nie rozumieją się i tylko braku ambicji nie można im zarzucić. Ale co się brukuje dobrymi chęciami, to wiadomo.
Cieszymy się, że mamy zdolnych młodych graczy, ale jeszcze wiele im brakuje i nie bardzo mają od kogo się uczyć. Włodzimierz Lubański miał 16 lat, kiedy debiutował w reprezentacji, i od razu strzelił bramkę. Ale on miał obok siebie starszych, doświadczonych kolegów. Ilu dziś takich gra? Lewandowski ma 25 lat, a Błaszczykowski 27. Pozostali się nie liczą.