„Diablo” jak nowy

Polski pięściarz dawno nie stoczył tak dramatycznej walki jak Krzysztof Włodarczyk w Moskwie.

Publikacja: 23.06.2013 22:09

Janusz Pindera

Janusz Pindera

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

A przeciwnik był najwyższej klasy – Rachim Czakijew to mistrz olimpijski z Pekinu (2008), pięściarz niepokonany na zawodowych ringach.

Włodarczyka nie wszyscy doceniali, choć od dawna jest jedynym polskim mistrzem świata. Wypominano mu wady, zapominając o zaletach, krytykowano nawet po wygranych walkach. Także wtedy, gdy łamał rywalowi nos i szczękę, tak jak Danny Greenowi w Australii.

„Diablo” to specyficzny pięściarz, mający swoją filozofię walki, czasami wierzący aż za bardzo w nokautujący cios, a czasami zbyt ostrożny.

Gdy dwa lata temu doszły do tego szeroko opisywane problemy poza ringiem, wielu postawiło na nim krzyżyk. Ale on wrócił jeszcze silniejszy, zmiażdżył Greena w Perth, choć przegrywał walkę na punkty, a później w rewanżu z Francisco Palaciosem we Wrocławiu nie pozostawił wątpliwości, kto jest lepszy. Poukładał rodzinne sprawy, swoje zrobili też psychiatra i psycholog. „Diablo” był jak nowy, na kolejnego rywala musiał jednak czekać bardzo długo. Nic nie wyszło z wyprawy do Gwinei Równikowej, gdzie miał walczyć z Francuzem Jeanem Markiem Mormeckiem, stracił tylko czas i pieniądze.

Lata lecą, więc nie ma się co dziwić, że Włodarczyk chce sobie zabezpieczyć finansową przyszłość. Jeśli mówi o pieniądzach w kontekście następnych walk, trzeba go zrozumieć, bo są one równie ważne jak mistrzowskie pasy.

Kiedy ukazała się informacja, że będzie bił się w Moskwie z Czakijewem, powiało grozą. Zupełnie niepotrzebnie, bo na tym terenie Polacy też przecież wygrywali z Rosjanami. Wystarczy przypomnieć stare czasy naszego boksu amatorskiego, mistrzostwa Europy i złote medale Jerzego Kuleja oraz Zbigniewa Pietrzykowskiego.

Uznano jednak, że „Diablo” jedzie do Rosji, by zarobić, godząc się z góry, że pas straci. Tym wszystkim, którzy tak myśleli, Włodarczyk pokazał, jak bardzo się mylili. To był kolejny, zwycięski dreszczowiec w jego wykonaniu. Czakijew robił wszystko, by zostać bohaterem, w pierwszym rzędzie siedział przecież jego wierny kibic, prezydent Inguszetii. Nie docenił tylko polskiego mistrza świata, jego twardości i siły ciosu. Cztery razy padał na deski, a w ósmej rundzie sędzia go poddał.

„Diablo” nie potrzebuje wiele przestrzeni, by zadać cios zmieniający obraz walki. Oprócz bardzo szczelnej obrony to jego najważniejszy bokserski argument.

Teraz jest najlepszy moment na kolejne wyzwania.

A przeciwnik był najwyższej klasy – Rachim Czakijew to mistrz olimpijski z Pekinu (2008), pięściarz niepokonany na zawodowych ringach.

Włodarczyka nie wszyscy doceniali, choć od dawna jest jedynym polskim mistrzem świata. Wypominano mu wady, zapominając o zaletach, krytykowano nawet po wygranych walkach. Także wtedy, gdy łamał rywalowi nos i szczękę, tak jak Danny Greenowi w Australii.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Sport
Dlaczego Kirsty Coventry wygrała wybory i będzie pierwszą kobietą na czele MKOl?
Sport
Długi cień Thomasa Bacha. Kirsty Coventry nową przewodniczącą MKOl
SPORT I POLITYKA
Wybory w MKOl. Czy Rosjanie i Chińczycy wybiorą następcę Bacha?
Materiał Partnera
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Sport
Walka o władzę na olimpijskim szczycie. Kto wygra wybory w MKOl?
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście