Na razie statystyka i rozsądek podpowiadają, że wierzyć skarżącym się nie można. Bywało, i to niedawno, że już w pierwszej rundzie US Open rezygnowała z gry dziewiątka uczestników (w sumie 17) i nic z tego nie wynikło. Wimbledońska średnia kreczów w 2013 roku jeszcze nie została przesadnie przekroczona, można więc poczekać parę dni i dopiero wołać, że larum grają.
Jeśli już szukać na siłę zewnętrznych powodów kilku urazów, to może wpłynęła na nie względnie niska temperatura angielskiego lata, ale od czego jest porządna rozgrzewka? Bliżej prawdy są ci, którzy twierdzą, że znacząca podwyżka wielkoszlemowych premii dla tych, którzy odpadają w pierwszej i drugiej rundzie, to jest uzasadnienie zgodne z ludzką naturą. 23 500 funtów tylko za pojawienie się na korcie stawia na nogi bardziej, niż zastrzyki i masaże.
Wyślizgane z turnieju Wiktoria Azarenka i Maria Szarapowa nie chcą przyjąć do wiadomości, że od zawsze trawa jest i będzie śliska. W pierwszym tygodniu bardziej, niż w drugim. Kto choć raz widział, ile zabiegów pielęgnacyjnych i pomiarów wilgotności robi się na trawnikach przy Church Road, wie, że nie ma tu żadnej lipy. Kto wie, ile czasu i pieniędzy angielskie instytucje naukowe poświęciły badaniom gęstości trawy, jej twardości, sprężystości oraz odporności na ścieranie i szkodniki, ten nie będzie twierdził, że wimbledońscy ogrodnicy zrobili coś nie tak, jak należy. Nowy (od igrzysk w Londynie) szef opiekunów wimbledońskich kortów, Neil Stubley przez prawie 20 lat terminował u poprzedniego, Eddiego Seawarda (człowieka z reputacją najlepszego fachowca od trawników na Wyspach Brytyjskich), 11 lat temu został jego oficjalnym zastępcą.
Problemem tenisistów z drugiego szeregu jest godziwy zarobek, więc teraz w Wielkich Szlemach będą grać choćby za cenę urwania nogi czy ręki. Problemem wielkich jest termin rozpoczęcia Wimbledonu. Tylko dwa tygodnie po finale Roland Garros. Wielcy dużo grać nie lubią i nie muszą, ale trenować powinni tyle, co każdy. Za dwa lata Wimbledon zacznie się tydzień później, więc dostaną czas.
– Współczujemy poszkodowanym, ale nie mamy powodów by sądzić, że to przez trawę. Jest ona identyczna jak w zeszłym roku, spełnia wszelkie normy. Przyjmujemy gratulacje, że jest piękna – napisał do mediów Richard Lewis, dyrektor klubu. I jak widzę za oknem, miał świętą rację.