Spotkanie mistrza Anglii ze zdobywcą pucharu tradycyjnie otwiera piłkarski sezon na Wyspach. Ale bardziej niż sam mecz wyobraźnię kibiców rozpala teraz transferowa saga Rooneya.
– Nie muszę nikogo przekonywać do gry na Old Trafford – mówi David Moyes. Następca Fergusona, o którym Rooney napisał kiedyś niepochlebnie w swojej autobiografii, ignoruje prośby napastnika o pozwolenie na odejście, ale nie widzi dla niego miejsca w podstawowym składzie. Te zarezerwowane jest dla Robina van Persiego, a Rooney nie godzi się z rolą rezerwowego. Źle znosił siedzenie na ławce już w ubiegłym sezonie, m.in. w rewanżowym spotkaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Realem Madryt, uważanym za początek poważnego konfliktu z Fergusonem.
Rooneya chciałaby Chelsea, złożyła już dwie oferty, ale za każdym razem słyszała, że piłkarz nie jest na sprzedaż. – Będę o niego walczył do końca okna transferowego – zapowiada Jose Mourinho, który zapewnił angielskiego napastnika, że w jego drużynie byłby w ataku numerem jeden.
Nawet jeśli transfer do Chelsea nie dojdzie do skutku, Rooney i tak może nie założyć już koszulki United. Będzie wówczas chciał wyjechać za granicę. Cierpliwość do niego stracił już nie tylko trener, ale nawet starsi koledzy. Rio Ferdinand, Ryan Giggs i Patrice Evra zaapelowali podobno do Moyesa, by go puścił i przerwał tym samym dalsze spekulacje, które nie wpływają dobrze na atmosferę w klubie.
Na razie Rooney trenuje z zespołem rezerw. Przez kontuzje stracił większość przygotowań do sezonu, w niedzielnym meczu raczej nie zagra. Wszystko wskazuje, że na Wembley nie będzie także człowieka, który z Czerwonymi Diabłami zdobywał tarczę aż 10-krotnie (w sumie klub ma ich 19 – to rekord). Sir Ferguson przechodzi rehabilitację po operacji biodra. – Postaram się, by to było pierwsze trofeum z wielu – obiecuje Moyes. – Ale jeśli wygramy, będzie to zasługa Fergusona. To dzięki niemu tu jesteśmy. Moim zadaniem jest dokończenie jego dzieła.