24-letni Zieliński (kategoria 85 kg) nie boi się rywali i odważnych deklaracji. – Dawno nie widziałem takiego kozaka. Stres go nie dotyczy, wychodzi na pomost jak po swoje. Dźwiga tyle, ile trzeba i wygrywa – mówi trener kadry Jacek Chruściewicz.
Starszy z braci Zielińskich (młodszy Tomek startuje w sobotę w kategorii 94 kg) ma jednak godnego przeciwnika. Rosjanin Apti Auchadow przegrał z nim wprawdzie walkę o olimpijskie złoto, ale dźwiga na podobnym poziomie, co pokazał wygrywając tegoroczne mistrzostwa Europy w Tiranie (Adrian nie startował). 21-letni Rosjanin ma dobre rwanie i znakomity podrzut, więc emocje powinny być olimpijskie.
Trzy lata temu Zieliński wygrał mistrzostwa świata w Antalyi, rok później był trzeci w Paryżu. Po zwycięskich igrzyskach już na dobre poznał swoje możliwości, wie, że jak jest w formie i nic mu nie dolega, może wygrać z każdym.
– Ale jak dźwigasz na treningach setki ton, to musisz liczyć się z bólem. Mnie też dopadły problemy zdrowotne przed mistrzostwami, na szczęście to już przeszłość – mówi Zieliński, który po raz ostatni startuje w wadze do 85 kg. Później przejdzie do wyższej – 94 kg, gdzie będzie rywalizował z młodszym bratem i Arsenem Kasabijewem, Osetyńcem z polskim paszportem, mistrzem Europy sprzed dwóch lat.
Szymon Kołecki, dwukrotny srebrny medalista olimpijski, dziś prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, o starszego z braci Zielińskich jest spokojny. – Na treningach podnosi tyle, ile trzeba. A kiedy wychodzi na pomost w ważnych zawodach, jest jeszcze lepszy. To cecha mistrzów. Rywali jednak będzie miał groźnych. Nie tylko Auchadowa, ale również Bułgara Iwana Markowa. Zapowiadają się walka i emocje – mówi Kołecki. Przed mistrzostwami prezes liczył na cztery medale, teraz chyba nie byłby już takim optymistą.