Reklama

Bez stresu dźwiga tyle ile trzeba

Dziś w Hali Stulecia we Wrocławiu o medal mistrzostw świata walczy Adrian Zieliński, a w niedzielę Marcin Dołęga.

Publikacja: 25.10.2013 02:07

Adrian Zieliński do olimpijskiego złota może dziś dołożyć drugie w karierze mistrzostwo świata

Adrian Zieliński do olimpijskiego złota może dziś dołożyć drugie w karierze mistrzostwo świata

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

24-letni Zieliński (kategoria 85 kg) nie boi się rywali i odważnych deklaracji. – Dawno nie widziałem takiego kozaka. Stres go nie dotyczy, wychodzi na pomost jak po swoje. Dźwiga tyle, ile trzeba i wygrywa – mówi trener kadry Jacek Chruściewicz.

Starszy z braci Zielińskich (młodszy Tomek startuje w sobotę w kategorii 94 kg) ma jednak godnego przeciwnika. Rosjanin Apti Auchadow przegrał z nim wprawdzie walkę o olimpijskie złoto, ale dźwiga na podobnym poziomie, co pokazał wygrywając tegoroczne mistrzostwa Europy w Tiranie (Adrian nie startował). 21-letni Rosjanin ma dobre rwanie i znakomity podrzut, więc emocje powinny być olimpijskie.

Trzy lata temu Zieliński wygrał mistrzostwa świata w Antalyi, rok później był trzeci w Paryżu. Po zwycięskich igrzyskach już na dobre poznał swoje możliwości, wie, że jak jest w formie i nic mu nie dolega, może wygrać z każdym.

– Ale jak dźwigasz na treningach setki ton, to musisz liczyć się z bólem. Mnie też dopadły problemy zdrowotne przed mistrzostwami, na szczęście to już przeszłość – mówi Zieliński, który po raz ostatni startuje w wadze do 85 kg. Później przejdzie do wyższej – 94 kg, gdzie będzie rywalizował z młodszym bratem i Arsenem Kasabijewem, Osetyńcem z polskim paszportem, mistrzem Europy sprzed dwóch lat.

Szymon Kołecki, dwukrotny srebrny medalista olimpijski, dziś prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, o starszego z braci Zielińskich jest spokojny. – Na treningach podnosi tyle, ile trzeba. A kiedy wychodzi na pomost w ważnych zawodach, jest jeszcze lepszy. To cecha mistrzów. Rywali jednak będzie miał groźnych. Nie tylko Auchadowa, ale również Bułgara Iwana Markowa. Zapowiadają się walka i emocje – mówi Kołecki. Przed mistrzostwami prezes liczył na cztery medale, teraz chyba nie byłby już takim optymistą.

Reklama
Reklama

Wciąż nie wiadomo, w jakiej dyspozycji będzie w niedzielę Marcin Dołęga, drugi obok Zielińskiego as polskiej reprezentacji. Dołęga ma na koncie trzy złote medale MŚ i porażki na igrzyskach w Pekinie i Londynie. Szczególnie ta ostatnia wciąż śni mu się po nocach. Był stuprocentowym kandydatem do złota w wadze do 105 kg i trzykrotnie spalił rwanie.

We Wrocławiu chciał wypędzić z głowy londyńskie koszmary, był w znakomitej formie, ale kontuzja mięśni brzucha jest bardzo bolesna. Ale Dołęga się nie poddaje, walczy z bólem, wciąż trenuje, choć obciążenia są mniejsze. Wierzy, że da radę. Odpowiedź na pytanie, czy wygra walkę z kontuzją i rywalami, poznamy w ostatnim dniu mistrzostw, w niedzielę.

W tej samej kategorii zobaczymy też brązowego medalistę z Londynu Bartłomieja Bonka. O tragedii jednej z jego córek, które urodziły się tuż po igrzyskach, wie cała Polska. Dochód z biletów w tych mistrzostwach przeznaczony jest na jej rehabilitację. Bonk ze zrozumiałych względów później rozpoczął treningi, ale szybko dochodzi do formy.

– Nikt nie wie, na co go stać. Na sprawdzianach miał już przebłyski wielkiego dźwigania, nie wykluczam więc, że nas czymś mile zaskoczy. Oby, szczerze mu tego życzę  – mówi „Rz" Kołecki.

Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama