Rz: Boruc kapitanem kadry ?– to brzmi dumnie?
Artur Boruc:
Nie jest to na pewno szokujące. Ludzie się zmieniają, ja też już jestem inny. Chciałbym powiedzieć, że dojrzałem, ale nie wiem, czy to odpowiednie słowo. Nagle się okazało, że mam najwięcej meczów w reprezentacji ze wszystkich powołanych piłkarzy i że wyprowadzę drużynę na boisko. Ale czy to coś zmienia? Nie sądzę. ?W każdym meczu jestem sobą, poza boiskiem – także. Zawsze mówiłem to, co myślałem, niezależnie od tego, jaką rolę odgrywałem w zespole. Opaska kapitańska nigdy specjalnie mnie nie fascynowała, ale nie będę też kłamał, że to nie ma znaczenia. To fajne uczucie.
Marzył pan kiedyś o tym?
Nie, chyba byłem dziwnym dzieckiem. Nie miałem piłkarskich idoli, raczej myślałem o sobie, i to też o najbliższym meczu, a nie w perspektywie lat.