Cud nad Wisłą - komentarz Stefana Szczepłka

Polscy piłkarze pierwszy raz pokonali reprezentację Niemiec. Pierwszy raz w meczu o punkty wygraliśmy na swoim boisku z aktualnym mistrzem świata.

Publikacja: 12.10.2014 00:23

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa

To wydarzenie uzasadnia patos, bo stało się coś, na co polscy kibice czekają od roku 1933. Osiemnaście meczów z Niemcami i ani jednego zwycięstwa. Wreszcie - doczekali się.

Mam problem, jak to skomentować, bo po pierwszej połowie byłem pesymistą. Polaków na boisku jakby nie było. Grali Niemcy, a my się przyglądaliśmy, bo tylko to mogliśmy zrobić. Byli szybsi, lepsi technicznie, mieli lepszych rozgrywających w środku boiska. Bramki dla Niemców wydawały się kwestią czasu. Tak dobra drużyna wcześniej czy później, widząc słabość przeciwnika, zwykle zdobywa gole.

Może by tak się stało, gdyby nie zupełnie nieoczekiwany początek drugiej połowy. Kiedy Arkadiusz Milik strzelił bramkę, nawet Niemcy mieli prawo stracić nieco wiary. A Polacy ją odzyskali. Nie grali może lepiej, ale znacznie ambitniej.

Wydawało się od tej pory, że mistrzowie świata na boisku mają mniej miejsca, ponieważ Polacy bardzo dobrze grali w obronie. Zaczynali przeszkadzać rywalom już za linią środkową. W naszym polu karnym postawili ruchomy mur. Czego nie zablokowali obrońcy, wybił Wojciech Szczęsny. Dawno nie widziałem tak dobrze grających w obronie wszystkich polskich piłkarzy.

Druga bramka, Sebastiana Mili, to była już ekstaza. To też moja osobista satysfakcja, bo zawsze uważałem, że powinien on grać w reprezentacji i dawałem temu wyraz na łamach „Rz".

Wszyscy polscy piłkarze przeszli do historii, a jeśli już kogokolwiek wyróżnić, to głównie Wojciecha Szczęsnego. Paradoksalnie nie można nawet powiedzieć, że Polacy rozegrali jakiś wyjątkowo dobry mecz, jak przed kilku laty z Portugalią. Ale od tamtej pory takiej radości i satysfakcji nie przeżywaliśmy. Jak się strzela dwie bramki, a mistrz świata żadnej, to nie wypada mówić o szczęściu. A jednak. Wszyscy zapracowali na sukces, ale też Niemcy (ich sprawa) będą pewnie mówić, że zagrali w Warszawie najbardziej pechowy mecz od nie wiadomo kiedy. Bo oni przecież nie przegrywają i zwykle mają szczęście.

To ważne zwycięstwo także z innych powodów. Teraz z mniejszymi obawami będziemy czekać na wtorkowe spotkanie ze Szkocją i następne. Wreszcie też przestanie się mówić, że Stadion Narodowy jest dla Polaków pechowy. Tyle piłkarskiego szczęścia, co w ten sobotni wieczór, dawno nie mieliśmy.

Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta