Dominację niemieckiej ekipy podkreśla czysta matematyka: Lewis Hamilton i Nico Rosberg zgromadzili więcej punktów niż legendarne zespoły Williams, Ferrari i McLaren, które zajmują trzecią, czwartą i piątą pozycję w tabeli mistrzostw.
Na szczęście walka wśród kierowców jest daleka od rozstrzygnięcia. Rosberg mimo porażki w kwalifikacjach miał ochotę na zmniejszenie dziesięciopunktowej straty do Hamiltona, ale jego nadzieje prysły po kilkuset metrach. Na długim dojeździe do pierwszego zakrętu miał szansę na objęcie prowadzenia, ale kompletnie przespał hamowanie i na zablokowanych kołach przeleciał w chmurze dymu przez asfaltowe pobocze.
Dopiął swego, bo znalazł się przed Hamiltonem, ale po pierwsze, musiał od razu oddać zyskaną dzięki wyjazdowi poza tor pozycję, a po drugie, spłaszczone opony wymagały natychmiastowej wymiany. Rosberg miał szczęście, że taki błąd przytrafił mu się akurat na tym torze: bardzo niskie zużycie ogumienia umożliwiło mu przejechanie pozostałych 52 okrążeń na jednym komplecie opon.
Doskonałe tempo Mercedesa nie jest w tym sezonie niczym zaskakującym. W Niemczech i na Węgrzech robił z tego użytek Hamilton, który po problemach w kwalifikacjach ruszał z końca stawki i finiszował na podium. Teraz popisowo straty odrobił Rosberg, choć oczywiście żałował głupiego błędu z pierwszego okrążenia.
– Przepraszam, to było niepotrzebne – powiedział zespołowi przez radio tuż po minięciu mety. Później tłumaczył, że po prostu zahamował za późno i za mocno. – Popełniłem błąd, choć powinienem był objąć prowadzenie w tym zakręcie. Opony zrobiły się kwadratowe i przez wibracje nawet nie widziałem, dokąd jadę.