Najpierw było sporo dyplomacji i ambitnych deklaracji. Mauro Berruto, włoski trener Finów, mówił, że dla niego Polska to siatkarskie Hollywood, a Daniel Castellani, argentyński szkoleniowiec naszego zespołu, obiecywał, że nie zabraknie walki o każdy punkt. – Zagramy lepiej niż w Tampere, gdzie przegraliśmy oba spotkania – obiecywał.
Tym razem na środku bloku po raz pierwszy w tegorocznej edycji Ligi Światowej pojawił się Łukasz Kadziewicz, a po kilku nieudanych atakach Macieja Jarosza zastąpił go Marcel Gromadowski. Castellani już wie, że w tym sezonie w reprezentacji nie zagra leczący kontuzję Mariusz Wlazły, więc od początku tych rozgrywek szuka jego zastępcy.
Atletycznie zbudowany Gromadowski radził sobie lepiej, ale to jeszcze nie przesądza wyborów trenera. Ten mecz pokazał również, że wciąż nie wiadomo, na kogo z dwójki przyjmujących – Zbigniewa Bartmana czy Bartosza Kurka – postawi, gdy w sierpniu przyjdzie w Gdyni walczyć o przyszłoroczne mistrzostwa świata. W Bydgoszczy zaczął Bartman, później oglądaliśmy Kurka, ale dylemat wciąż jest.
Rozegranie to kluczowa pozycja. Niedługo zabezpieczy ją Paweł Zagumny, ale potrzebuje zmiennika. Kto nim będzie – Paweł Woicki czy Grzegorz Łomacz? Pewniejszy jest ten drugi, ale decyzje jeszcze nie zapadły.
Co do przedmeczowych deklaracji, Castellani słowa dotrzymał. Polacy walczyli z Finami o każdą piłkę, z wyjątkiem pierwszego seta, kiedy się szybko pogubili. Drugą partię wygrali w dobrym stylu, trzecią i czwartą przegrali w końcówce.