W sobotę było szybkie zwycięstwo 3:0 z Chorwacją, które przesądziło o awansie, a w niedzielę zimny prysznic w starciu z faworytem.
– To będzie mecz prawdy – mówił przed spotkaniem z Holenderkami drugi trener naszej reprezentacji Piotr Makowski. – Dwukrotnie wygrywały z nami w Grand Prix, ale można je pokonać. Trzeba tylko pocelować zagrywką, zmusić do błędów.
Pierwszy trener Jerzy Matlak po wygranej z Chorwacją powiedział jasno: – Musimy zagrać na 120 procent możliwości, wtedy jest szansa na wyrównany mecz.
Pierwszy set spotkania z Holenderkami niestety nie nastrajał optymistycznie. Rywalki nie przestraszyły się krzyku 13 tysięcy polskich gardeł, szybko uciekły na bezpieczną odległość (19:14) i do końca nie straciły kontroli nad przebiegiem tego seta. Polki próbowały gonić, ale nie miały szans na odrobienie strat. Rywalki przewyższały je w każdym elemencie gry, począwszy od serwisu, a na obronie kończąc.
A przecież w sobotę, w meczu z Chorwacją widzieliśmy Polki radosne, uśmiechnięte, potrafiące blokować i seriami asów nękać Chorwatki. Inna sprawa, że trudno porównywać siatkarki z Bałkanów z drużyną Avitala Selingera. Holandia to ścisła czołówka światowa.