Reklama

Były dobre chęci, ale błędy też

Niemcy znów za silni, wygrali w Spodku w pięciu setach. Dziś rewanż i pożegnanie z rozgrywkami

Publikacja: 09.07.2010 02:46

Były dobre chęci, ale błędy też

Foto: ROL

Nerwowo było od samego początku. Każdy miał tu coś do udowodnienia, choć stawką nie były przecież medale mistrzostw świata. O nie być może przyjdzie walczyć obu drużynom dopiero za trzy miesiące we Włoszech, gdzie w fazie grupowej los znów zetknie Polaków z Niemcami.

A w wypełnionym do ostatniego miejsca katowickim Spodku Daniel Castellani chciał pokonać swojego rodaka Raula Lozano i zrewanżować mu się za dwie porażki w Stuttgarcie. Mariusz Wlazły zaś pokazać, że mały Argentyńczyk nie zawsze miał rację, gdy był jego trenerem w reprezentacji Polski. Michał Bąkiewicz, którego Lozano nie zabrał na igrzyska do Pekinu, też ma prawo mieć żal do dziś, ale o tym nie mówi.

A sam Lozano? Wyjeżdżał z Polski rozżalony, że nie przedłużono z nim kontraktu, więc na pewno chciał pokazać, że to był błąd.

Choć Polacy stracili szansę awansu do finału Ligi Światowej już wcześniej, przegrywając w Łodzi dwa razy z Kubą, to mecze z Niemcami nie są tylko grą o honor. To wprawdzie rozgrywki komercyjne, ale przy okazji lepiej premiowane punktami Światowej Federacji Piłki Siatkowej niż mistrzostwa Europy.

Daniel Castellani miał świadomość, że wygrane z Niemcami dadzą Polakom drugie miejsce w grupie i 15 cennych punktów. A przecież w przyszłym roku rozpoczyna się walka o igrzyska w Londynie i miejsce w rankingu FIVB będzie szalenie istotne. Dlatego Argentyńczyk mówił, że wystawi najsilniejszy skład, by po te punkty sięgnąć. Dlatego od początku grali Wlazły, Paweł Zagumny i Daniel Pliński, na boisku byli też inni złoci medaliści mistrzostw Europy w Izmirze, Bartosz Kurek, Marcin Możdżonek, Michał Ruciak zmieniony już w pierwszym secie przez Bąkiewicza i libero Piotr Gacek. Najlepszy zawodnik tych złotych mistrzostw Piotr Gruszka tym razem wszedł na boisko dopiero w trzecim secie, ale został prawie do końca. Dopiero na ostatnie piłki w tie-breaku Castellani znów wpuścił Wlazłego, ale ten już nic wielkiego nie dokonał, bo nie mógł.

Reklama
Reklama

Gdyby Polacy wygrali piątego seta 10 tysięcy ludzi byłoby szczęśliwych ze zwycięstwa. A tak pozostało drżenie rąk z emocji i nadzieje na rewanż w dzisiejszym, drugim spotkaniu.

Castellani ma rację mówiąc, że nie można wygrać meczu popełniając tak wiele prostych błędów. Niemcy też je popełniali, ale odzyskali koncentrację wtedy, kiedy to było najbardziej potrzebne, w tie-braeku. Polacy prowadzili w decydującej partii 7:6, by po kilku minutach przegrywać 8:12. Najlepszy atakujący gości Georg Grozer (od nowego sezonu w Resovii) znów był sobą, tak jak mierzący 212 cm skrzydłowy Robert Kromm.

Kilka autowych ataków Kurka, nieskuteczność Gruszki, który wcześniej radził sobie bardzo dobrze, przesądziły o losach meczu. Nie pomogło awaryjne wejście Wlazłego przy stanie 10:13 i Grzegorza Łomacza, który zastąpił Zagumnego chwilę później. Tego pożaru już nie można było ugasić. Dziś o 20.10 rewanż i czas wreszcie zepsuć nieco nastrój Raulowi Lozano, który w rywalizacji z Polską i Castellanim prowadzi w tegorocznej LŚ 3:0.

[ramka]Polska – Niemcy 2:3 (21:25, 25:20, 22:25, 25:23, 11:15). Najwięcej punktów – Polska: Kurek 21 pkt, Możdżonek 16, Gruszka i Wlazły po 12; Niemcy: Grozer 24, Kromm 22.[/ramka]

Siatkówka
Startuje PlusLiga siatkarzy. Nowi bohaterowie się przydadzą
Siatkówka
Jakub Kochanowski dla „Rzeczpospolitej". „Nie ma czasu na refleksje i odpoczynek"
Siatkówka
Tomasz Fornal dla „Rzeczpospolitej". „Mieliśmy swoje problemy, których nie udało się przezwyciężyć"
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Syndrom sezonu poolimpijskiego
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Męczarnie na koniec, ale Polacy mają medal
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama