Wtedy w Tokio kadrę prowadził Raul Lozano i przeżywał najpiękniejsze dni swej pracy z Polakami, których dopiero w finale zatrzymali Brazylijczycy. Niżej podpisany był i widział tamtą radość w olimpijskiej hali Yoyogi, pamięta dekorację najlepszych, zwłaszcza polską drużynę, która weszła na podium w koszulkach z nr 16 na plecach i nazwiskiem tragicznie zmarłego Arkadiusza Gołasia, a potem szampana i konfetti na parkiecie oraz nieprzespaną noc w stolicy Japonii i triumfalny powrót do kraju.
Z tamtej srebrnej drużyny w nowej kadrze Daniela Castellaniego pozostała szóstka: Michał Winiarski, Michał Bąkiewicz, Paweł Zagumny, Mariusz Wlazły, Piotr Gruszka i Piotr Gacek. Obecny trener dodał do nich Bartosza Kurka, Zbigniewa Bartmana, Michała Ruciaka, Grzegorza Łomacza, Marcina Możdżonka, Piotra Nowakowskiego, Patryka Czarnowskiego i Krzysztofa Ignaczaka. Powstała mieszanka, która łączy dojrzałość medalistów z energią młodszych kolegów. Oczywiście nikt nie zagwarantuje sukcesu, lecz możliwości Polaków w szczycie formy ponownie sięgają finału.
Mistrzostwa świata 2010 odbędą się w dziesięciu włoskich miastach. Wystartują 24 drużyny, które podzielono na sześć grup eliminacyjnych. Polacy trafili do grupy F (rozgrywki w Trieście) z Kanadą, Niemcami prowadzonymi obecnie przez trenera Lozano oraz Serbią.
Rywale są trudni, zwłaszcza Niemcy zrobili wyraźnie postępy, lecz nie chce się wierzyć, że kapitan Zagumny z kolegami nie przejdą do drugiej fazy rozgrywek. Mecze rozgrywaną będę kolejno w sobotę, niedzielę i poniedziałek, w tej fazie odpadnie tylko najsłabsza drużyna w grupie.
Pozostała osiemnastka znów jest dzielona wedle ustalonego klucza na sześć grup i znów odpada najsłabszy z każdej. Zostaje tuzin drużyn i ta dwunastka po raz trzeci przechodzi podział (na cztery grupy), by po tej ostatniej fazie grupowej na końcu czwórkami walczyć o miejsca 9–12, 5–8 i 1–4. System rozgrywek jest bardzo złożony, sprzyja taktycznemu układaniu wyników, niemal wszyscy na niego narzekają, ale odwrotu od niego w tych mistrzostwach nie ma.