Kilka dni temu były zwycięzca LM przegrał w Łodzi, a Skra, która nigdy wcześniej nie pokonała Friedrichshafen, pokazała, że może wreszcie zrealizuje swoje europejskie marzenia.
Przed rewanżowym spotkaniem holenderski przyjmujący niemieckiej drużyny Jeroen Trommel mówił, że porażka w Łodzi była wypadkiem przy pracy. – Dwa razy pod rząd tak słabo nie zagramy, to będzie zupełnie inne spotkanie – obiecywał.
Po pierwszej rundzie rozgrywek grupowych Skra miała dziewięć punktów i zajmowała pierwsze miejsce przed Trentino, a Friedrichshafen miało tylko cztery punkty. Dla Niemców był to mecz: być albo nie być. Tylko zwycięstwo dawało im jeszcze szansę, by walczyć o awans do kolejnej fazy.
Ich wiara w sukces szybko została rozwiana przez siatkarzy Skry, którzy w każdym z trzech krótkich setów byli lepsi. Znakomicie rozgrywał Miguel Angel Falasca, dobrze grali środkowi, Marcin Możdżonek i Daniel Pliński, a na skrzydłach trener Jacek Nawrocki mógł sobie pozwolić na zmiany.
Wykorzystał wszystkich, także Michała Bąkiewicza, który zastąpił w ostatnim secie Michała Winiarskiego. Dał szansę Czechowi Jakubowi Novotnemu wchodzącemu w miejsce Mariusza Wlazłego.