Mecz pomiędzy drugą i trzecią drużyną ligi miał być hitem 16. kolejki. Trzecia w tabeli Resovia grała u siebie, więc dawano jej nieco więcej szans na zwycięstwo, ale chyba nikt się nie spodziewał, że goście zrobią tak niewiele, by jej w tym przeszkodzić.
Tytan AZS był w sobotę cieniem drużyny, która wygrywała już z najlepszymi. Krzysztof Gierczyński, najbardziej doświadczony obok Dawida Murka siatkarz tego zespołu, przyznał po meczu, że jest mu wstyd, bo nie pamięta równie słabego występu w całej swojej karierze. W drugim secie, wygranym 25:9, Resovia bawiła się z wiceliderem jak z dzieckiem.
Georgy Grozer (MVP tego spotkania) i Alech Achrem robili, co chcieli, bo rywale zapomnieli, jak się gra w siatkówkę. I co gorsza, nawet nie próbowali sobie przypomnieć. Ostre uwagi trenera Marka Kardosa niewiele pomogły. Siatkarze z Częstochowy kończyli to spotkanie ze zwieszonymi głowami.
W Rzeszowie radość, bo Resovia spisuje się coraz lepiej, a w Jastrzębiu-Zdroju smutek, bo już wiadomo, że wicemistrzowie Polski nie będą w tym sezonie walczyć w grupie najlepszych sześciu drużyn o tytuł, tylko o utrzymanie w PlusLidze. Wydawało się, że nowy trener Włoch Lorenzo Bernardi obudził bojowego ducha w zespole, co widać chociażby po dobrych występach w Lidze Mistrzów. Niestety, wyraźna porażka (1:3 z Delectą) przekreśliła nadzieje.
Teraz Bernardi i siatkarze z Jastrzębia-Zdroju muszą się skoncentrować na Lidze Mistrzów i Pucharze Polski, bo w PlusLidze będą rywalizować z najsłabszymi. Jak na drużynę mającą jeden z najwyższych budżetów i piękne tradycje to bolesna porażka.