Włoch jest przystojny, dowcipny i pewny siebie. Uśmiecha się jak dyplomata, biegle mówi po angielsku. Odróżnia się od poprzedników.
Argentyńczyk Raul Lozano był sztywny, czasami nieprzyjemny. Jego rodak Daniel Castellani sprawiał wrażenie, że każdemu gotów jest nieba przychylić, ale dowcip i pewność siebie nie były jego najmocniejszą stroną. A Włoch puszcza oko i mówi, że przez 15 dni pracy nauczył się już wielu polskich słów, przeważnie brzydkich.
50-letni Anastasi nie musi niczego udowadniać. Był wielkim siatkarzem, a wybitnym trenerem jest od dawna. Na pytanie, na co stać reprezentację Polski, odpowiada: – Jeszcze nie wiem, jak ta drużyna będzie grać w najważniejszych meczach, może rozegrać znakomite spotkanie, ale może też być gorzej, dopiero się poznajemy, to również czas eksperymentów.
Włoch jest zaskoczony motywacją polskich siatkarzy. – Pracują na najwyższych obrotach, na każdym kroku chcą mi udowodnić, że należy się im miejsce w reprezentacji. Nikt się nie oszczędza.
Ale na oceny indywidualne nie daje się skusić. – W siatkówkę gra drużyna, nie gwiazdy – odpowiada krótko i zdecydowanie. Podkreśla, że mecze z Rosją są towarzyskie, ale bardzo ważne. – Zobaczymy, w którym miejscu jesteśmy na tydzień przed startem Ligi Światowej. I nie zapominajmy, że Polska zajmuje dziesiąte miejsce w rankingu światowym, a Rosja jest druga.