Korespondencja z Pragi
– Siatkówka to dziwny sport – zwykł mawiać włoski trener naszych siatkarzy Andrea Anastasi. To nie tylko jego opinia, przecież czasami jedna piłka, jeden wygrany set zmieniają wszystko.
Po sobotnim wygranym meczu z Niemcami była radość, a wczorajsza porażka z Bułgarią zasiała niepokój. Co będzie, jak dziś nie damy rady Słowacji, która wygrała już w Pradze dwukrotnie? Słowacy mają awans do dalszej fazy zapewniony, podobnie jak Bułgarzy, Polacy jeszcze nie. Scenariuszy na dziś jest więc wiele. Możemy wygrać jeszcze rywalizację w grupie, możliwy też jest wcześniejszy powrót do domu. Nie można też wykluczyć sytuacji, w której bardziej będzie się opłacało przegrać ze Słowacją i zająć trzecie miejsce w grupie (jeśli pierwsze nie będzie możliwe), by w barażach nie wpaść na Rosję, która jest faworytem tego turnieju.
Każde z tych rozwiązań jest prawdopodobne, przecież Anastasi powiedział wyraźnie przed mistrzostwami, że najważniejsze jest dobro drużyny. Mówiąc krótko zakłada również i takie, niemające wiele wspólnego z fair-play zachowanie.
Po porażce z Bułgarią Włoch stwierdził, że jest zadowolony z gry swojej drużyny. Jego zdaniem w takim turnieju jak ten, najważniejsze, by dobrze grać. Bułgarów też pochwalił i dodał, że mają największe szanse zająć pierwsze miejsce w grupie. Ich trener Radostin Stojczew mniej więcej to samo mówił o naszych siatkarzach, ale takie wzajemne uprzejmości to w tej dyscyplinie normalne.