Andrea Anastasi, włoski trener polskich siatkarzy, nie ukrywa, że Wiedeń przywołuje u niego miłe wspomnienia. W 1999 roku poprowadził tam włoską reprezentację do zwycięstwa w finale z Rosją.
– Wtedy wygrywaliśmy z łatwością, teraz faworytem turnieju są Rosjanie. Jeszcze rok temu byli inną drużyną, teraz przypominają boksera wagi ciężkiej, który nokautuje lżejszych rywali. Nie mają słabych punktów, są najmocniejsi, ale w siatkówce, na szczęście, nie trzeba być perfekcyjnym, żeby wygrywać.
By walczyć o złoto z Polską lub Włochami, Rosjanie muszą w sobotnim półfinale pokonać Serbów.
Zagrywka i blok
Dwa ostatnie mecze, w tegorocznym finale Ligi Światowej i Memoriale Wagnera, Polacy przegrali wyraźnie, ale na igrzyskach w Pekinie (2008) i mistrzostwach Europy w Moskwie (2007) dopiero w tie-breaku.
Ostatni raz w imprezie mistrzowskiej rangi pokonaliśmy Włochów w 2002 roku w Argentynie. Oni bronili wtedy mistrzostwa świata, więc porażka z Polską była sensacją. Ale w mniej znaczących turniejach i meczach towarzyskich porażki zdarzały się im częściej.