Pełna hala Pionir, gęsto od emocji, tak wyglądała decydująca faza mistrzostw Europy, które rozgrywano we Włoszech i Serbii. Finał był równie zacięty jak mecz o trzecie miejsce i sobotni półfinał, w którym Turczynki były bliskie pokonania Serbek.
W meczu o złoto zagrały dwie drużyny, które nigdy nie stały na najwyższym stopniu podium ME. Niemki szły przez turniej jak burza, w fazie grupowej pokonały Serbię 3: 1 i był to jedyny przegrany set tej drużyny. W półfinale zespół prowadzony przez Giovanniego Guidettiego nie dał żadnych szans Włoszkom, dwukrotnym mistrzyniom Europy, wygrywając do zera.
Mecz o złoto Niemki też zaczęły w wielkim stylu, a do pewnego zwycięstwa w pierwszej partii (25: 16) poprowadziła je kapitan Małgorzata Kożuch, od tego sezonu zawodniczka Atomu Trefl Sopot.
Po drugim, przegranym secie, w trzecim Niemki znów były górą i kiedy w czwartej partii objęły prowadzenie 6: 0 wydawało się, że Serbki po tych ciosach już się nie podniosą. Ale kiedy trener Zoran Terzic za Jovanę Brakocević (MVP turnieju) wpuścił Sanję Malagurski, Niemki przestraszyły się wygranej i losy finału się odwróciły. W tie-breaku Serbki grały tak, jak w pierwszych dwóch setach meczu z Polską, a Niemki słaniały się na nogach.
Dwa tygodnie temu serbscy siatkarze wygrali w Wiedniu finał z Włochami i zdobyli tytuł mistrzów Europy. Teraz kolejny sukces, złoto dla Serbek. Czego można chcieć więcej.