Kariera budowana na piasku

Mariusz Prudel i Grzegorz Fijałek medalu w Londynie nie zdobyli, ale wreszcie wyszli z cienia

Aktualizacja: 21.09.2012 17:10 Publikacja: 21.09.2012 17:08

Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel

Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Przed wyjazdem na igrzyska mało kto w Polsce wiedział, kim są. Kogo obchodziło odbijanie piłki na piasku, gdy po medal jechali Zbigniew Bartman, Bartosz Kurek, czy Michał Winiarski – idole z hali. Polska to nie Brazylia, gdzie siatkówka na plaży przyciąga tłumy. Fijałek z Prudlem dopiero w Londynie stali się rozpoznawalni. Jako pierwsi Polacy awansowali do turnieju olimpijskiego i odpadli dopiero w ćwierćfinale. Mieli w nim piłkę meczową, ale rywale słynni Brazylijczycy Alison Cerruti i Emanuel Rego, późniejsi wicemistrzowie olimpijscy, okazali się lepsi.

- Ci, którzy nas znali, wiedzieli, że jedziemy do Londynu walczyć na serio. Nasz sport był niszowy, teraz może się to zmieni – mówi „Rz" Mariusz Prudel. Siatkówka plażowa jest w Polsce zaniedbana. Traktowana jak odbijanie piłki przy molo w Sopocie, a nie prawdziwy sport. Dopiero od kilku lat Polski Związek Piłki Siatkowej zajmuje się nim na serio. Brakuje infrastruktury. Jest tylko jedno miejsce, gdzie można trenować przez cały rok i to w dodatku z dala od morza albo jezior. W Łodzi, pod balonem.

- Kiedyś można było ćwiczyć właściwie tylko przez kilka tygodni, od końca kwietnia, gdy zrobiło się cieplej, a później już startował sezon. Teraz pod balonem trenujemy przez cały rok – opowiada Mariusz Prudel. W Polsce każdy, kto zaczyna grać w siatkówkę plażową, przechodzi przez szkolenie w hali. Tak samo było w przypadku najlepszego polskiego duetu. Zaczęło się od grania w wakacje na plaży po to, by nie stracić kontaktu ze sportem, gdy hale były pozamykane.

Szło im tak dobrze, że przyjechali na zgrupowanie kadry do Łodzi. Nie było pewne, że stworzą duet. Grzegorz Fijałek pochodzi z Andrychowa, a Mariusz Prudel z Rybnika. Dopiero w 2005 roku trener Czesław Kot dostrzegł, że razem mogą zdziałać więcej. Na początku ćwiczyli razem dorywczo. Dwa tygodnie treningów – i wicemistrzostwo Europy juniorów. Kolejne dwa – juniorskie wicemistrzostwo świata. Potem na dwa lata ich drogi się rozeszły. Dopiero w 2008 roku stwierdzili, że warto do siebie wrócić i na serio zająć się karierą.

Niemal z miejsca zakwalifikowali się do turnieju cyklu World Tour w Pradze, potem do kolejnych, przyszły poważne sukcesy. Drugie miejsce w zawodach w Stavanger i w Starych Jabłonkach, trzecie miejsce w Marsylii, czwarte w Gstaad i piąte w Klagenfurcie. To tylko początek listy sukcesów.

Dołączyli do elity, są w czołówce światowego rankingu, mają kilku sponsorów, w tym Orlen (wspiera także największy polski turniej plażowy, w Starych Jabłonkach). Mariusz Prudel został ostatnio wybrany przez FIVB zawodnikiem, który zrobił największy postęp. Polacy nikomu już nie muszą się przedstawiać. Wcześniej bywało różnie.

- Byliśmy w tym świecie nowi i wszystkiego musieliśmy się uczyć, nawet tego, jak się zachowywać na zawodach, albo tego, jak dbać o zdrowie. Teraz wiemy, że nawet jak nic nie boli, to na koniec sezonu trzeba się przebadać, żeby później uniknąć kontuzji – opowiada Prudel.

Wejście do świata siatkówki plażowej może nie było łatwe, ale jak się już tam jest, to zaczyna się inne życie. Zawodnicy razem jeżdżą na zawody, nocują w tych samych hotelach, razem jedzą i się bawią. Bratają się z kibicami, czasem atmosfera robi się piknikowa. Zawody są rozgrywane na całym świecie, w bardzo atrakcyjnych miejscach: w drogich kurortach, na najlepszych plażach. W Szwajcarii, Maroku, Tajlandii, Brazylii, we Włoszech. Obowiązują krótkie spodenki i wcięte koszulki, u kobiet - bikini. Od kiedy w 1999 roku FIVB wprowadziła je u kobiet, popularność sportu poszybowała w górę.

W Londynie boisko było usypane w centrum miasta, pod oknami premiera, na placu defiladowym, a trybuny były oblegane, nawet w zimne dni, gdy zawodniczki miały pozwolenie na założenie legginsów. Niektóre z nich denerwują się, że są oceniane za wygląd, ale większości to nie przeszkadza. To element show. Tak jak głośna muzyka i cheerleaderki.

Zawodnicy protestują jednak przeciwko opiniom, że siatkówka plażowa to rozrywka. To poważny sport, z wysokimi zarobkami. Nagrody w cyklu World Tour wyniosły w tym roku aż 7,3 mln dol., a w turniejach Grand Slam największych i najlepiej obsadzonych (było ich w tym roku 10) do podziału było po 600 tys. dol.

Finał igrzysk olimpijskich, który wygrali Niemcy Julius Brink i Jonas Reckermann oglądało w tym kraju aż 9,2 mln widzów. W krótkim czasie liczba fanów ich profilu na Facebooku wzrosła do 40 tysięcy.

Fijałek i Prudel jeszcze na takim poziom nie weszli, ale w Starych w przyszłym roku będą mistrzostwa. Przyszłość stoi przed nimi otworem, a lista sponsorów jeszcze się wydłuży. Na razie najlepszy polski duet tak daleko w przyszłość nie wybiega. Grzegorz Fijałek chce do końca wyleczyć kontuzję, która utrudniła przygotowania do igrzysk w Londynie, a Mariusz Prudel cieszy się rodziną. W poprzednią sobotę wziął ślub. Plaża na razie musi poczekać.

Przed wyjazdem na igrzyska mało kto w Polsce wiedział, kim są. Kogo obchodziło odbijanie piłki na piasku, gdy po medal jechali Zbigniew Bartman, Bartosz Kurek, czy Michał Winiarski – idole z hali. Polska to nie Brazylia, gdzie siatkówka na plaży przyciąga tłumy. Fijałek z Prudlem dopiero w Londynie stali się rozpoznawalni. Jako pierwsi Polacy awansowali do turnieju olimpijskiego i odpadli dopiero w ćwierćfinale. Mieli w nim piłkę meczową, ale rywale słynni Brazylijczycy Alison Cerruti i Emanuel Rego, późniejsi wicemistrzowie olimpijscy, okazali się lepsi.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia