Dobra mina do złej Skry

Zespół z Bełchatowa słabo zaczął sezon – w PlusLidze poniósł już trzy porażki. Powrót na drogę zwycięstw nie będzie łatwy

Publikacja: 09.11.2012 00:31

Dobra mina do złej Skry

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

W tabeli wicemistrzowie Polski są na siódmym miejscu, między Effectorem Kielce a Indykpolem Olsztyn. Wprawdzie nie ma jeszcze pożaru, ale takie słabe wyniki w środku sezonu mogą budzić niepokój.

Słabe oczywiście jak na Skrę – drużynę, która przyzwyczaiła, że w kraju prze do przodu z siłą wozu pancernego i dodatkowo z gracją. Taka była za czasów Daniela Castellaniego i przez długi czas pod wodzą Jacka Nawrockiego. To Skra jako pierwsza z polskich klubów zaczęła się rozpychać w Europie i ściągać prawdziwe gwiazdy: Stephane'a Antigę czy Miguela Falascę.

Teraz po raz pierwszy od siedmiu lat musi gonić mistrzostwo Polski i dodatkowo przebudowuje drużynę. To będzie dla Skry sezon testów i na razie zawodnicy Nawrockiego już kilka oblali.

Wydawało się, że szok po odejściu Bartosza Kurka powinien już minąć. Trener znalazł na ten kłopot rozwiązanie tyleż zaskakujące, co nowatorskie, przesuwając na pozycję przyjmującego Mariusza Wlazłego. Początek zapowiadał sukces tego eksperymentu: Skra wygrała mecz o Superpuchar z Resovią, a Wlazły został najlepszym zawodnikiem spotkania.

Ale później nie było już tak różowo i brak Kurka widać było choćby w meczu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Skra zaczęła od dwóch wygranych setów, ale potem jakby przyrosła do parkietu. Pozwoliła doprowadzić do tie-breaka,  a tam swój show miał Felipe Fonteles.

Brazylijczyk stanął w polu serwisowym, gdy ZAKSA przegrywała, i nie zszedł stamtąd do końca meczu. Zawodnicy z Bełchatowa byli w stanie przyjąć tylko jedną zagrywkę (jako przyjmujący grali wtedy Michał Winiarski i Michał Bąkiewicz), podbijając ją wysoko pod sufit, a potem Aleksandar Atanasijević i tak został zablokowany.

Ręce w górę w tej akcji podniósł Marcin Możdżonek, jeszcze w zeszłym sezonie zawodnik Skry. Miał go zastąpić Holender Wytze Kooistra, ale na razie idzie mu ciężko, a kolejny środkowy Karol Kłos za długo siedział na ławce rezerwowych, by teraz nagle mógł wypłynąć na szerokie wody.

Słabsi następcy to może być jedna z przyczyn kłopotów Skry, która co roku kupowała wartościowego zawodnika, a teraz ściągnęła takich, którzy w PlusLidze mogą grać raczej role halabardników. Kubańczyk Yosleyder Cala i Słoweniec Dejan Vincić jeszcze kilka lat temu wywołaliby spore zainteresowanie, ale teraz poziom się podniósł i nie wystarczy mieć w życiorysie występów w jakiejś reprezentacji, by błyszczeć w Polsce.

Zawodnicy mówią, że nie należy się przejmować, bo Skra radzi sobie dobrze w Lidze Mistrzów (odniosła dwa zwycięstwa), więc i w PlusLidze zacznie zwyciężać. Aleksandar Atanasijević nadal twierdzi, że to najlepsza drużyna w Polsce, a Daniel Pliński przypomina, że w zeszłym sezonie też na początku przegrywali. Później jednak zaczęli zwyciężać i rundę zasadniczą skończyli tylko z dwiema porażkami (teraz już mają trzy przegrane na koncie, a meczów rozegranych cztery).

Coś się w PlusLidze zmieniło. Skry już się rywale tak nie boją jak kiedyś. Nawet gdy przegrają wysoko jednego seta, w następnym są w stanie wziąć rewanż, tak jak ostatnio Jastrzębski Węgiel, który trzecią partię wygrał 25:12, a cały mecz 3:1.

W sobotę wicemistrzowie Polski  grają u siebie z Delectą i chyba nie są faworytami tego meczu. Drużyna z Bydgoszczy wygrała w poprzedniej kolejce z Resovią 3:1 i bać się nikogo nie zamierza.

Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia