W tabeli wicemistrzowie Polski są na siódmym miejscu, między Effectorem Kielce a Indykpolem Olsztyn. Wprawdzie nie ma jeszcze pożaru, ale takie słabe wyniki w środku sezonu mogą budzić niepokój.
Słabe oczywiście jak na Skrę – drużynę, która przyzwyczaiła, że w kraju prze do przodu z siłą wozu pancernego i dodatkowo z gracją. Taka była za czasów Daniela Castellaniego i przez długi czas pod wodzą Jacka Nawrockiego. To Skra jako pierwsza z polskich klubów zaczęła się rozpychać w Europie i ściągać prawdziwe gwiazdy: Stephane'a Antigę czy Miguela Falascę.
Teraz po raz pierwszy od siedmiu lat musi gonić mistrzostwo Polski i dodatkowo przebudowuje drużynę. To będzie dla Skry sezon testów i na razie zawodnicy Nawrockiego już kilka oblali.
Wydawało się, że szok po odejściu Bartosza Kurka powinien już minąć. Trener znalazł na ten kłopot rozwiązanie tyleż zaskakujące, co nowatorskie, przesuwając na pozycję przyjmującego Mariusza Wlazłego. Początek zapowiadał sukces tego eksperymentu: Skra wygrała mecz o Superpuchar z Resovią, a Wlazły został najlepszym zawodnikiem spotkania.